W bieżącym roku mija 420 lat od zawarcia unii brzeskiej, unii tak bardzo brzemiennej w skutkach dla Prawosławia, w szczególności dla Cerkwi prawosławnej na Ukrainie, Białorusi i w Polsce. Zanim jednak powiemy słów kilka o samej unii, spróbujmy zastanowić się nad przyczynami odwiecznej ekspansji Watykanu na Wschód, podejmowania przeróżnych, wyszukanych form podporządkowania sobie Prawosławia, a przede wszystkim uznania zwierzchnictwa papieża.
W historii pierwszych wieków Kościoła znajdujemy wśród biskupów Rzymu, zwanych papieżami, osoby niezwykłe, wielkich teologów, postacie zaliczone przez cały Kościół do grona świętych. Mamy tu na względzie św. Klemensa, którego relikwie toczą miro w Kijowie po dzień dzisiejszy, św. Grzegorza - autora Liturgii Uprzednio Poświęconych Darów i wielu innych. Ponadto biskupi Rzymu odegrali znaczącą rolę w zakresie obrony czystości nauki chrześcijańskiej i postanowień soborów powszechnych.
Zmiany w postawach papieży następowały stopniowo, w miarę przenikania do Kościoła zachodniego różnych innowacji doktrynalnych. Jedną z nich była teoria o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca i Syna, znana jako Filioque. Pomimo kategorycznego potępienia tej nauki przez Kościół Wschodni, uznanej za wielką herezję, papież po czasie przyjął ją jako dogmat. Jako niedawny obrońca czystości wiary, wiedział doskonale czym jest herezja. Według Ojców świętych jest to śmierć duchowa dla każdego, kto przyjmuje ją za prawdę ewangeliczną. Potwierdzeniem tej tragedii dla chrześcijan Zachodu była rosnąca duma i nienawistna Bogu pycha papieży. Uzurpowali oni sobie prawo bycia nie tylko królami ludzkich dusz ale i królami królów. Kolejne herezje, większość których powstała w samym Watykanie, popychała papieży na tę zgubną dla Kościoła drogę. Szczytem tych dążeń było ogłoszenie się wikariuszami Samego Boga, Chrystusa i Jego namiestnikami na ziemi. Był to nie tylko dowód wielkiego upadku, ale jednocześnie wielkie bluźnierstwo przeciwko Bogu.
Analizując historię Kościoła Wschodniego widzimy, że niemal od samego początku dwie siły, sterowane przez tego samego ducha - judaizm i katolicyzm - upatrują w Prawosławiu swojego wroga. Wiadomo, zło nienawidzi prawdy. Ten sam zły anioł nakłaniał Chrystusa aby, za cenę rządzenia światem, oddał mu pokłon. Jak wiemy z Ewangelii szatan odstąpił ale najwidoczniej nie zrezygnował. Do grzechu tego podstępnie nakłonił biskupa Rzymu, który zasiadał na tzw. stolicy apostolskiej. Jaskrawym przykładem tego upadku był papież Aleksander Borgia i jemu podobni. Nie dziwmy się zatem, że Prawosławie znalazło się na celowniku Watykanu. Wygląda na to, że papieże, świadomie lub nieświadomie, postępują tak jakby chcieli zagłuszyć własne sumienie, obciążone ciężkim grzechem odstępstwa od Prawdy. W tym niektórzy upatrują przyczynę odwiecznej ekspansji Watykanu na Wschód.
W XVI w. na skutek reformacji odpadło od Kościoła katolickiego pół Europy. Watykan pragnął odbudować tę stratę wyprawą na Wschód z zawładnięciem Moskwy włącznie. Ponieważ nie wchodziła w rachubę krucjata militarna jak niegdyś do Palestyny, wykorzystał dla swoich celów katolicką Rzeczpospolitą.
Przygotowania do unii kościelnej ze strony Watykanu były solidne. Poprzedziły ją unie polityczne pomiędzy, w większości prawosławnym, Wielkim Księstwem Litewskim i katolicką Polską. Były to unia w Krewie, na mocy której Jagiełło „ziemie litewskie i ruskie” zobowiązał się przekazać Polsce, unia lubelska, w wyniku której niemal całe Księstwo Litewskie stało się podległe Koronie.
Dla zawarcia unii kościelnej wystarczyło Watykanowi pozyskać kilku wiarołomnych biskupów prawosławnych, m.in. Hilarego Pocieja i Cyryla Terleckiego. W roku 1596 podpisali oni akta unii, po czym Watykan ogłosił wejście Cerkwi ruskiej pod władzę papieża.
Wielki obrońca Prawosławia – Wojewoda Kijowski książę Ostrogski o unii pisał tak: „Co może być bardziej bezwstydnego i nie prawego, jak to że kilku nieprzyzwoitych ludzi, postanowiwszy po złodziejsku wyrzec się swoich pasterzy – najdostojniejszych patriarchów, od których przyjęli święcenia i urzędy, miało czelność nas wszystkich prawowiernych gwałtem, jakby mieli do czynienia z bydlętami, wedle swojej woli od prawdy odrywać i za sobą na pohybel prowadzić”.
Unię, jak wiadomo, wspierali królowie polscy, w szczególności Zygmunt III Waza. Lansował on politykę jednej religii panującej tj. rzymskiego katolicyzmu. Do Polski sprowadzono jezuitów, bernardynów, franciszkanów, dominikanów. W wielu miastach założono szkoły i kolegia katolickie. I zaczęło się. Prawosławnych wszelkimi sposobami zmuszano do przyjęcia unii. Odbierano im świątynie, pozbawiano miejsc pracy, zamykano w więzieniach. Dochodziło nawet do przemocy i zabójstw. Ofiarą unii stał się św. Atanazy Brzeski. Unia jak epidemia objęła ogromne obszary i podzieliła naród. Prawosławnym wmawiano: przyjmijcie naszą wiarę, gdyż bez nas i naszej wiary nie zbawicie swoich dusz. Bez nas będziecie niewolnikami. Z nami uzyskacie taką samą godność jaką posiadamy my, a po śmierci wstąpicie do raju. Przyjmijcie naszą wiarę dobrowolnie, jeśli nie to zmusimy was siłą, działając rzecz jasna w waszym interesie. Prawo takie posiadamy od Boga po przez naszego papieża. Z pewnością tak mogła wyglądać agitacja do unii. Pod maską chrześcijaństwa kryła się hipokryzja i pycha katolicyzmu.
Unia zakorzeniła się na Ukrainie zachodniej, częściowo na Białorusi i w Polsce. Unitom pozwolono zachować ryt liturgii wschodniej z jednoczesnym uznaniem papieża jako głowy Kościoła ze wszystkimi herezjami katolicyzmu. Ważnym argumentem, przekonującym do przyjęcia unii, było twierdzenie Watykanu o braku łaski Bożej w chrześcijaństwie wschodnim. Opinia taka, niestety, pozostaje żywa w katolicyzmie po dzień dzisiejszy.
Unia rozdarła Ukrainę na części i doprowadziła do upadku Polski. Stała się przyczyną wielu problemów ukraińskich. Potrafiła skłócać i dzielić naród, doprowadzając do wojen bratobójczych. Trudno jest zrozumieć, że zjawisko sprzed 400 lat do dziś nie utraciło swojego zgubnego oddziaływania. Cała nienawiść do Prawosławia sięga swoimi korzeniami czasów unii. Na tym opiera się cała rusofobia, historia Ukrainy, jej nacjonalizm. I najsmutniejsze jest to, że szanse wyzdrowienia Ukrainy są znikome.
Wprowadzając unię Watykan odniósł zwycięstwo. Do dziś uważa on unię za właściwą formę zjednoczenia z Prawosławiem. Wokół tych tematów krążą rozmowy ekumeniczne. Trwają one już wiele lat i jaki z tego rezultat? Jak dotąd, z niczego Watykan nie zrezygnował. Kościół katolicki posiada dobrze przygotowanych do dyskusji teologów. Ponadto nie brakuje im sprytu i przebiegłości jezuickiej. Pycha i obłuda nie pozwala im na jakiekolwiek ustępstwa wobec Prawosławia. Na straży swoich racji stoi również papież. Warto przypomnieć niedawną wypowiedź przewodniczącego Kongregacji Wiary biskupa Racingera, późniejszego papieża, że Prawosławie to żaden kościół, to zaledwie doktryna. W takiej sytuacji nie oczekujmy sukcesów. Przeciwnie, krok po kroku Watykan oskubie nas z naszych najświętszych prawd ewangelicznych i świętej Tradycji. Twierdzenie naszych ekumenistów, że w ten sposób niosą światło Prawosławia odpadłym Kościołom Zachodu, nie usprawiedliwia tej polityki. Trudno sobie wyobrazić, aby nieomylny w sferze wiary papież, król dusz, ponad miliarda wyznawców, mógł przyznać się do błędu, do głoszenia nauk sprzecznych z postanowieniami soborów powszechnych i wielu innowacji teologicznych. Doprowadziłoby to do podziału Kościoła katolickiego, upadku wiary, a nawet wyrzeczenia się katolicyzmu przez masy wyznawców. Mamy nadzieję, że nasi ekumeniści świadomi tej sytuacji nie dopuszczą do kolejnej unii z Watykanem, bowiem Prawosławie tego już może nie wytrzymać.
|