Według nauki Ojców świętych Zmartwychwstanie Chrystusa jest zarówno wydarzeniem historycznym, jak i ponadczasowym. Świętując Wielkanoc uczestniczymy w wydarzeniu, które dzieje się tu i teraz, gdyż u Boga czas nie istnieje. Potwierdza to również fakt schodzenia na Grób Zbawiciela świętego ognia łaski. Spróbujmy przybliżyć wydarzenia, które poprzedzały samo Zmartwychwstanie. Zajrzyjmy do Ewangelistów i do dokumentu, jakim jest Całun Turyński.
U Ewangelistów znajdujemy często powtarzane słowa Zbawiciela, że „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi grzesznych, którzy Go oplują, pobiją i ukrzyżują i po trzech dniach zmartwychwstanie”. W ten sposób Chrystus przygotowywał swoich uczniów do wydarzeń strasznych i dla nich niepojętnych. Nawet najbardziej gorliwy św. Piotr po takich wypowiedziach sugerował Chrystusowi aby do tego nie dopuścił. Odpowiedź była ostra: „odejdź ode mnie szatanie, rozumujesz wyłącznie jako człowiek”. Samo stwierdzenie Zbawiciela, że po trzech dniach zmartwychwstanie, wywoływało u uczniów zdziwienie i zaczęli rozważać co znaczą te słowa. Być może przeniknęły do nich wierzenia Saduceuszy, którzy negowali zmartwychwstanie umarłych. Wielokrotnie Chrystus upominał uczniów, że nie pojmują wydawałoby się najprostszych Jego wypowiedzi. Dlatego wyjaśniał im znaczenie głoszonych prawd, a w szczególności przypowieści.
Ale oto nastaje dzień próby. Chrystus oświadcza, że „wszyscy Mnie opuścicie”, jak napisane: „Porażę pasterza i rozpierzchną się owce”. Wtedy wszyscy zapewniali Zbawiciela, że Go nie opuszczą, a św. Piotr deklarował, że jest gotów nawet umrzeć za Chrystusa. Apostoł Tomasz też mówił: idziemy do Jerozolimy by umrzeć razem z Nim.
Na Ostatniej Wieczerzy Chrystus ustanawia Sakrament Eucharystii. Sakrament przyjmują wszyscy uczniowie, a wśród nich i Judasz, który w pośpiechu opuszcza zgromadzenie. Chrystus bierze Piotra, Jana i Jakuba i udaje się do ogrodu Getsemani. Prosi ich aby czuwali i modlili się razem z Nim. Chrystus jest świadom co Go czeka, jakie straszne cierpienia będą Jego udziałem. Jego modlitwa w Ogrójcu jest pełna rozpaczy i dlatego błaga Boga Ojca aby zabrał od Niego ten kielich cierpienia, ale „niech stanie się nie tak ja chcę lecz Ty, Ojcze”. W czasie tej modlitwy oblicze Zbawiciela pokrywał pot zmieszany z krwią. Ponoć zjawisko to czasami notują u skazańców przed wykonaniem wyroku śmierci. Chrystus trzykrotnie modlił się i wracał do uczniów, którzy za każdym razem spali, pomimo że w takich chwilach czuwanie byłoby darem bezcennym. Po modlitwie Chrystus z trójką uczniów udał się na spotkanie uzbrojonego tłumu, któremu przewodził Judasz. Podszedł on i pocałował Zbawiciela. Był to znak rozpoznawczy dla tłumu. Chrystusa pojmano i poprowadzono na sąd do arcykapłana. Zamierzano też pojmać uczniów. Święty Jan, prawdopodobnie przewidując takie zdarzenie, zamiast ubrania zawinął się w prześcieradło. To go uchroniło, uciekł nagi. Apostoł Piotr dostał się ukradkiem na dwór arcykapłana i tu rozpoznany trzykrotnie nawet pod przysięgą wyrzekł się Chrystusa. Gdy zapiał kogut uświadomił sobie jak ciężki grzech popełnił i opuścił dziedziniec zalewając się łzami. Tak więc Chrystus pozostał sam. Uczniowie ze strachu ukryli się. O zachowanie im życia Chrystus modlił się i Bóg zasłonił przed nimi widok straszny - ociekającego krwią Zbawiciela, aby nie zwątpili, że zaiste był Synem Bożym. Przebieg proces sądowego u arcykapłana oraz Piłata jest znany. Zadziwia natomiast fakt znikomej ilości ludzi obecnych na tym „pozoryszcze”. Zbliżał się czas Paschy, na którą ciągnęły do Jerozolimy tłumy z całej Palestyny. Gdzie podziały się wielotysięczne rzesze, które podążały za Chrystusem w czasie Jego misji. Czyżby wyłącznie pragnęli uzdrowić swoich chorych i kalek i być nakarmieni w cudowny sposób przez Zbawiciela. A może nie dopuszczono ich do miejsc rozprawy nad Chrystusem.
Ze strasznych epizodów tej rozprawy należy wyróżnić – biczowanie, wieniec cierniowy i samo ukrzyżowanie. Według prawa rzymskiego biczowanie skazańca nie powinno przekraczać 39 uderzeń. Na Całunie znajdują się ślady 120 uderzeń ! Jaki człowiek był w stanie zachować życie po takich torturach. Niektórzy skazańcy byli już w stanie agonalnym po 39 uderzeniach. Nie zapominajmy, że bito biczami ze skóry zakończonymi ołowianymi kulkami, które wyrywały żywe ciało. Odgłosy tych uderzeń można słyszeć w Wielki Piątek z kolumny biczowania w świątyni Grobu Chrystusowego. Kolejnym strasznym cierpieniem był wieniec cierniowy. Po nim bito Zbawiciela, przez co kolce sięgały mózgu.
Niesienie Krzyża przez konającego Chrystusa było cierpieniem również strasznym. Do poprzecznej belki krzyża, o długości 2 m włożonej na ramiona, przywiązywano ręce. Przez to gdy padał Zbawiciel – padał na twarz. Na Całunie widoczny jest złamany nos i rozbita twarz nad kością policzka. Widok opływającego krwią Chrystusa, padającego pod ciężarem krzyża, u wielu kobiet wywoływał płacz. Chrystus widząc to powiedział nie płaczcie o mnie lecz o sobie i dzieciach waszych. Wiedział, że za kilkadziesiąt lat z miasta tego nie zostanie kamień na kamieniu, a jego ulicami popłynie krew. W 70 r. rzymianie stłumili powstanie i zamordowali ponad milion Palestyńczyków. Ci co przeżyli rozpierzchli się po świecie na całe dwa tysiące lat!
Kolejnym nieludzkim czynem było samo ukrzyżowanie. Złoczyńców, być może wielokrotnych morderców, do krzyży jedynie przywiązano. Zbawiciela, któremu nie udowodniono żadnej winy, w żywe ciało wbito ogromne gwoździe. Uczyniono to przed obliczem Matki. Prawo Mojżeszowe zabraniało nawet zabijanie zwierząt przed ich matkami! Chrystusa odarto z Jego szat i wystawiono na pośmiewisko tłumu. Nikt nie współczuł Jego cierpieniom. Zawieszony na gwoździach, wbitych w ręce i nogi, nie mógł oddychać, dusił się. Wtedy przemówił do Niego złoczyńca, który skarcił swojego towarzysza i wyznał, że zasłużyli na taką śmierć. O Chrystusie powiedział, że cierpi niewinnie. Na nic nie liczył. Jedynie prosił by Chrystus wspomniał go gdy będzie już w swoim królestwie. Takie słowa i wypowiedziane w takiej chwili uczyniły cud. Chrystus odpowiedział, że „jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju”. Wydarzenie szokujące. Bóg otwiera bramy raju wielkiemu grzesznikowi i tylko dlatego, że uznał swój grzech i prosił Chrystusa o wspomnienie. Oto głębia miłosierdzia Bożego.
A co z Apostołami ? Jedynie św. Jan jest obecny przy ukrzyżowaniu Zbawiciela. Najprawdopodobniej opiekował się Jego Przenajświętszą Matką. Dlatego Chrystus widząc ich pod krzyżem oświadczył: „Oto syn Twój… Oto Matka twoja”. Od tego momentu św. Jan opiekował się Bogurodzicą aż do końca Jej życia. Reszta Apostołów pozostawała w ukryciu. Nie dane im było zdejmowanie Chrystusa z krzyża i złożenie do grobu. Gdy przybiegła do nich Maria Magdalena, twierdząc że widziała zmartwychwstałego Zbawiciela, nie uwierzyli jej. Nawet gdy apostoł Piotr z Janem udali się do grobu i zobaczyli złożony całun, zdziwili się wielce. Sytuacja była groźna. Cała trzyletnia nauka Chrystusa, mnóstwo cudów, których byli świadkami, mogły być skazane na marne. Uczniowie nadal byli prostymi rybakami i nie pojmowali wielu prawd, których nauczał ich Zbawiciel. Dopiero pojawienie się Chrystusa przez zamknięte drzwi, pokazanie im swoich ran, a następnie przyjęcie pokarmu – przekonało ich, że Chrystus zaiste zmartwychwstał. Niedowiarkiem pozostał nieobecny wtedy apostoł Tomasz. Uwierzył dopiero przy powtórnym zjawieniu się Chrystusa. Jednakże pełne zrozumienie wszystkiego tego czego byli świadkami i całej zbawiennej misji wcielonego Boga nastąpiło po zesłaniu Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. Od tego momentu wyszli z ukrycia i stali się prawdziwymi łowcami dusz, jak zapewniał ich Chrystus w momencie powoływania na Apostołów. Już pierwszego dnia, na skutek płomiennego kazania apostoła Piotra, chrzest przyjęło 3 tysiące wiernych. Będą oni głosić Dobrą Nowinę do końca swoich dni i dotrze ona do wszystkich krańców ziemi.
Cerkiew prawosławna od wieków stawia Zmartwychwstanie na pierwszym miejscu pośród wszystkich wydarzeń Nowego Testamentu. Już apostoł Paweł głosił, że próżna byłaby nasza wiara jeśliby nie zmartwychwstał Chrystus. Dlatego też wszystko co poprzedzało Zmartwychwstanie pozostaje jakby w cieniu tego Święta Świąt. Nie oznacza to że nie przeżywamy z Chrystusem Jego straszliwych cierpień zadanych przez upadłe stworzenie. Prawosławne nabożeństwa, szczególnie Wielkiego Tygodnia, to wielkie misteria, wywołujące u wiernych nie tylko współczucie ale i autentyczne łzy. Treść nabożeństw jest dziełem Ojców świętych, a melodie wielkich kompozytorów. W tych dniach uczestniczymy w wielkiej traumie naszego Zbawiciela, Który kierowany niewypowiedzialną do nas miłością dobrowolnie przyjął cierpienia i krzyż by dać nam możliwość zbawienia.
Jeszcze zobaczmy jak do tych spraw podchodzi teologia katolicka. Niewątpliwie, męki Pańskie - biczowania, korona cierniowa, droga krzyżowa i samo ukrzyżowanie bardzo silnie oddziałują na wyobraźnię ludzką. Być może to spowodowało, że Kościół katolicki tę stronę teologii odkupienia wyeksponował szczególnie mocno. Poczynając od niesienia krzyża na Golgotę, upadków po drodze, a skończywszy na samym ukrzyżowaniu, w szczególny sposób wyeksponował zarówno w ikonografii jak i rzeźbie. Wzdłuż drogi Via Dolorosa w Jerozolimie utworzono 12 stacji podkreślających upadki Chrystusa, powstanie chusty św. Weroniki itp. Dało to powód zbudowania w wielu miejscach, również i w naszym kraju tzw. kalwarii i urządzania procesji do tych stacji w Wielki Czwartek. W ikonografii i rzeźbie przedstawiano Chrystusa ukrzyżowanego w sposób bardzo realistyczny, z powykręcanym ciałem – jak tylko można sobie wyobrazić cierpienia człowieka na krzyżu. Od X w. zrezygnowano z żegnania się trzema palcami, jak u prawosławnych, i wprowadzono żegnanie się pięcioma palcami, na znak pięciu głównych ran Chrystusowych. Żegnanie się trzema palcami wprowadzono w Kościele w IV wieku.
W Prawosławiu ukrzyżowanego Chrystusa przedstawiamy o wiele łagodniej. Pomimo, że straszliwie cierpiał jako człowiek, ale nie przestał być Bogiem. Dlatego na naszych „raspiatijach” przedstawiany jest w majestacie Boga, który Swoją śmiercią pokonał śmierć i darował nam żywot wieczny – jak śpiewamy w hymnie paschalnym.
W ślad za katolikami podobnie podchodzą do tych spraw protestanci. U nich Wielki Piątek jest niemal kulminacją teologii odkupienia. Samo pojęcie odkupienia pochodzi z zachodniego pojmowania zbawienia ludzkości. Odkupić, czyli wykupić np. niewolnika i dać mu wolność, a więc coś za coś. Prawosławiu jest obca taka teologia. Pomimo to i do nas przeniknęła ta terminologia. Właściwe określenie to wybawienie rodzaju ludzkiego od grzechu, przekleństwa i śmierci. Stąd Chrystusa mianujemy Zbawicielem, a nie Odkupicielem.
I na zakończenie tych rozważań zawołamy „Sława strastiem Twoim Hospodi, sława Woskriesieniju Twojemu”.
|