Zgodnie z dawną tradycją w Izraelu, mężczyźni mogli wstępować na publiczne służenie nie wcześniej niż po osiągnięciu 30 lat życia. Chrystus uszanował tę tradycję. Głównym miejscem Jego publicznej działalności była synagoga. Tu nie tylko nauczał, ale też dokonywał niezwykłych cudów ku zdumieniu wszystkich. Ewangelista Mark pisze „A gdy nastał szabat, zaczął nauczać w synagodze, a wielu słuchaczy zdumiewało się i mówiło: Skądże to ma? I co to za mądrość, która jest Mu dana? I te cuda, których dokonują Jego ręce? Czy to nie jest ów cieśla, syn Marii i brat Jakuba, i Józefa, i Judy, i Szymona? A Jego siostry, czyż nie ma ich tutaj u nas. I gorszyli się Nim. A Jezus rzekł im: Nigdzie prorok nie jest pozbawiony czci, chyba tylko w ojczyźnie swojej i pośród krewnych swoich, i w domu swoim” (6.2-4).
Ewangelista Łukasz dodaje: „I przyszła do Niego Matka z braćmi Jego, ale nie mogli dotrzeć do Niego z powodu tłumu. I doniesiono Mu: Matka Twoja i bracia Twoi stoją na dworze i chcą widzieć się z Tobą. On zaś odpowiedział im: Matką Moją i braćmi Moimi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je”(8.19-21). Rodzina z pewnością chciała zabrać Go do domu, bo jak twierdzili wyszedł z siebie. Ewangelista Jan stwierdza jednoznacznie „Bo nawet bracia Jego nie wierzyli w Niego”(7.5).
Niewiarygodne zjawisko. Najbliższa rodzina, z którą wcielony Syn Boży spędził większość swojego życia, nie wierzyła w Niego. Spróbujmy zastanowić się nad przyczyną takiego stanu rzeczy. (Niech mi Bóg wybaczy, że wkraczam w tajniki życia ziemskiego naszego Zbawiciela).
Ale zacznijmy od początku. Przenajświętsza Bogurodzica swoją młodość spędziła w specjalnym ośrodku przy świątyni Jerozolimskiej. Oddawano tam dziewczęta na wychowanie i edukację jako przyszłe kandydatki na małżonki dostojników świeckich i duchownych. (Podobny instytut istniał w carskiej Rosji). Tu Przenajświętsza Maria poznała Pismo Święte. Nie wątpliwie czytała proroctwa, szczególnie Izajasza, o przyjściu na ziemię Mesjasza. Tu nauczyła się rękodzielnictwa, zasad prowadzenia domu i rodziny. (Wykorzysta, Przenajświętsza, tę umiejętność sporządzając dla swojego Syna nietkannyj chiton, czyli tunikę). Po ukończeniu czternastego roku życia dziewczęta wydawane były za mąż. Pomimo iż Przenajświętsza Maria ślubowała dziewictwo, Opatrzność Boża zdecydowała inaczej. Starszyzna świątyni zaręczyła Ją ze św. Józefem, pochodzącym z rodu Dawida. Wybraniec był człowiekiem sędziwym, miał ponad 80 lat. Był wdowcem. Z pierwszego małżeństwa miał czterech synów i dwie córki. Mieszkał w Nazarecie w północnej części Palestyny. Po zaręczynach zabrał św. Marię do Nazaretu.
Na Bliskim Wschodzie do dziś zachowały się rodziny wielopokoleniowe. Być może do takiej rodziny trafiła też św. Maria. Rola kobiet w takich rodzinach jest ściśle określona. Troszczą się one o utrzymanie domu, wychowanie dzieci, przygotowanie posiłków dla całej rodziny, zaopatrują domostwa w wodę pitną, zajmują się rękodzielnictwem i zdobywają podstawowe wykształcenie.
Według tradycji pierwsze zwiastowanie Archanioła Gabriela było u studni, znajdującej się w pewnym oddaleniu od ich domu. Potwierdza to fakt, że Przenajświętsza Maria zaopatrywała domostwo w wodę. Drugie Zwiastowanie było już w domu i najwyraźniej bez obecności członków rodziny. Tu Przenajświętsza Maria wypowiedziała Archaniołowi brzemienne w słowach oświadczenie: „Oto służebnica Pańska, niech mi się stanie według słów Twoich” Łk.1.38).
O Zwiastowaniu nie wiedział nikt, nawet św. Józef. Ku jego zdziwieniu i być może przerażeniu zauważył po pewnym czasie, że św. Maria jest brzemienna. Wiedział, że za zdradę małżeńską, według zakonu Mojżesza, grozi Jej śmierć. Tragedii zapobiegł Archanioł Gabriel, informując skąd się wzięła ciąża. Odtąd św. Józef powziął tajemnicę Zwiastowania i otoczył św. Marię szczególną troską. Ciążę św. Marii rodzina przyjęła jako rzecz normalną w małżeństwie.
Kolejne osoby, którym objawiona została tajemnica Zwiastowania była św. Elżbieta i Zachariasz, których odwiedziła św. Maria. Tu, natchniona Duchem Świętym św. Elżbieta, po raz pierwszy, nazwała św. Marię Matką Bożą. Doksologia wygłoszona wtedy zaliczana jest do najpiękniejszych hymnów Maryjnych.
Kolejnym wydarzeniem, również utajnionym, było samo Narodzenie Jezusa Chrystusa. Król-królów przyszedł na ten świat nie w pałacach królewskich, ale w ubogiej jaskini. Jego Narodziny zostały odkryte zaledwie prostym pastuszkom betlejemskim oraz pogańskim badaczom gwiazd daleko na Wschodzie. Wybrany naród Izraelski, zamiast powitać swojego Mesjasza, szykował, w osobie króla Heroda, Jego zagładę. Ucieczka św. Rodziny do Egiptu i trzyletnia tułaczka z małym Dzieckiem to okres przeżyć i ciężkich doświadczeń. Po śmierci Heroda wrócili do Palestyny, do swojego Nazaretu. Zarówno Narodzenie się Dziecka jak i kilkuletnia nieobecność św. Rodziny w domu, najprawdopodobniej przyjęte zostały jako rzecz normalna.
Dorastający Chrystus, jak głosi tradycja, pomagał św. Józefowi w jego pracach jako cieśli. Z pewnością nie była to praca łatwa. Nie wiemy czy zajmowano się obróbką drewna czy też kamieni. Taki stan mógł trwać aż do śmierci św. Józefa, która nastąpiła w 20 roku n.e. Potem Chrystus prawdopodobnie kontynuował swe zajęcie, traktując je jako źródło utrzymania rodziny.
W wieku 12 lat Chrystus odsłonił uczonym swoją znajomość Pisma w świątyni Jerozolimskiej. Kolejnym wydarzeniem był ślub w Kanie Galilejskiej. Gdy zabrakło wina na weselu Matka zwróciła się do Syna tymi słowy: wina nie mają. I pomimo negatywnej odpowiedzi Jezusa aby temu jakoś zaradzić, poleciła służącym aby wykonali polecenie Chrystusa. Dowodzi to, że Matka była przekonana, że nastąpi cud i on faktycznie się dokonał. Woda w wielkich kamiennych zbiornikach zamieniła się w doskonałe wino. Do dziś pielgrzymi przybywają do Kany Galilejskiej aby celebrować to wydarzenie. Wątpliwie czy o tym cudzie dowiedziała się rodzina św. Józefa.
W związku z tym niemal trzydziestoletni okres życia naszego Zbawiciela na ziemi owiany był tajemnicą. Nawet później, w czasie głoszenia Ewangelii i dokonywania cudów Chrystus polecał uzdrowionym aby nie rozgłaszali o Nim.
Chrystus nauczał, że zbliża się Królestwo Niebieskie. Wielu przyjmowało to jako zapowiedź królestwa na ziemi i wybawienia Izraela spod okupacji rzymskiej. Nawet Salome, córka św. Józefa, matka Jakuba i Jana Zabedeuszy, poszła za Chrystusem. W końcowym etapie misji odważyła się prosić Chrystusa aby oba jej synowie mogli zasiadać z Chrystusem w Jego Królestwie Mt. 20.20). Świadczy to, że nie tylko faryzeusze i biegli w Piśmie nie pojmowali misji Chrystusa. Nie rozumiała Go nawet najbliższa rodzina, a być może i Apostołowie. Pamiętamy jak Chrystus ostro zareagował na słowa apostoła Piotra sugerującego Zbawicielowi aby uniknął Golgoty. Odejdź ode mnie szatanie, rozumujesz wyłącznie jako człowiek Mk.8.33).
Pełną świadomość misji Chrystusa jako Zbawiciela świata, uzyskali Apostołowie dopiero po zstąpieniu na nich Ducha Świętego. I poszli jak heroldowie w świat głosić Dobrą Nowinę i tak powstał Kościół Chrystusowy.
Opowieść o rodzinie św. Józefa w kontekście wiary w Chrystusa, byłaby nie pełna gdybyśmy nie powiedzieli o św. Jakubie, zwanym Bratem Pańskim. Stanowił on wyjątek pośród synów św. Józefa. Od młodości prowadził życie ascetyczne. Zgodnie z tradycją towarzyszył Świętej Rodzinie w czasie jej ucieczki do Egiptu. Istnieje też domniemanie, że uwierzył w Zbawiciela dopiero po Jego ukrzyżowaniu i Zmartwychwstaniu. O jego wierze świadczy fakt, że przez trzydzieści lat był biskupem Jerozolimy. Napisał św. Liturgię, znaną pod jego imieniem. Stała się ona bazą św. Liturgii ułożonych przez św. Bazylego i św. Jana Chryzostoma. Jest też autorem Listu Apostolskiego, który wszedł do kanonu ksiąg Nowego Testamentu. Święty Jakub jest zaliczony do grona 70 uczniów Chrystusowych.
I wracając do głównego wątku, widzimy z Ewangelii jak wielotysięczne tłumy otaczały Chrystusa, słuchały Jego nauk i przypowieści, były świadkami setek cudów uzdrowień i wypędzania biesów, a po nakarmieniu kilkoma chlebami, zapragnęły zatrzymać Chrystusa, aby im przewodził w ich królestwie ziemskim. Inni żądali jeszcze większych cudów, znaków na niebie. O czym to świadczy? Ludzie upodleni grzechem nie byli w stanie uświadomić sobie, że z nimi przebywa, do nich przemawia Sam Bóg, Stwórca nieba i ziemi.
Przykro o tym mówić, ale czy dzisiaj, w czasach wysoko rozwiniętej i pysznej cywilizacji, nie zachowujemy się analogicznie jak ten tłum, co niegdyś otaczał Chrystusa i w Niego nie wierzył? Dziś wielu z nas upadło tak nisko, ugrzęzło w grzechach tak głęboko, że śmie nawet wątpić czy zaiste Chrystus był postacią historyczną. A Ewangelia, przełożona na setki języków, dotarła do wszystkich krańców ziemi. I co z tego – powiedzą niektórzy. Potwierdza to wypowiedź Chrystusa, który rzekł: wątpliwe czy znajdę jeszcze wiarę na ziemi, gdy przyjdę. A przyjdzie niewątpliwie, bowiem zgodnie z Jego słowami „niebo i ziemia przeminą a moje słowa nie przeminą” (Mt.24.35).
|