Piątek, 2024-04-26, 5:19 AM

Strona Jana pielgrzyma

Menu
Wejście
Kategorie
Pielgrzymki [31]
Bliski wschód [14]
Relikwie i cudowne ikony [32]
Tradycje prawosławia [36]
Relacje międzywyznaniowe [45]
Rozważania teologiczne [48]
Inne [76]
Wyszukiwanie
Statystyka

Online razem: 1
Gości: 1
Użytkowników 0

Katalog artykułów

Główna » Artykuły » Rozważania teologiczne

PROMYSŁ BOŻY

 
W Paryżu spłonęła Bazylika Notre Dame. Bazylika, wiek której liczy się nie latami lecz setkami lat. Budowano ją w latach 1163 – 1345 czyli w czasach gdy wielkim strumieniem płynęło do Europy, gromadzone przez wieki, bogactwo Bizancjum. Były to czasy Czwartej Wyprawy Krzyżowej z 1204 r. Samego złota zagarnięto tyle, że w Europie zaczęły powstawać banki. Europa złapała przysłowiowy wiatr w żaglach, nastąpiło wyraźne ożywienie gospodarcze. Stać więc było Europejczyków na wznoszenie takich majestatycznych budowli jak Bazylika Notre Dame, W ślad za bogactwem materialnym płynęło na Zachód coś więcej. Mianowicie ograbiono Bizancjum niemal doszczętnie z wszelkich skarbów o znaczeniu religijnym. Cesarze bizantyjscy, kierowani jakąś tajemniczą wolą posiadania, od lat gromadzili w Konstantynopolu relikwie święte. Niemal wszystkie one trafiły na Zachód. Być może Bóg tak chciał aby uchronić je przed zagładą przez Islam. Do Bazyliki Notre Dame trafiła m.in. korona cierniowa Chrystusa. Relikwia ta, w połączeniu z Całunem Turyńskim, pokazuje światu co upadłe stworzenie zgotowało swojemu Zbawicielowi, Stwórcy nieba i ziemi.


Oglądając reportaże o płonącej Bazylice ściskały się serca wielu ludzi. Być może część z nich zadawała sobie pytanie dlaczego właśnie ta świątynia, która przetrwała i rewolucję francuską i dwie wielkie wojny światowe. A tu nagle, po 850 latach istnienia, zapala się od jakieś iskry czy zaprószenia ognia ? A może to „palec Boży” by zwrócić uwagę świata, że setki świątyń na Zachodzie pustoszeją, bądź zamieniane są na meczety lub obiekty użyteczności publicznej.
Powinniśmy pamiętać, że nic się nie dzieje bez woli Bożej. Chrystus powiedział to wyraźnie: „Bez ze mnie nie możecie czynić niczego” (Jn.15.5). A w psalmie 128 napisano: „Jeśli Bóg nie zbuduje domu, zbędnie trudzą się budowniczowie, jeśli Bóg nie ochroni miasta, zbędnie czuwają stróże”.
W teologii chrześcijańskiej jest takie piękne pojęcie – w języku cerkiewno-słowiańskim brzmi ono Promysł Boży, a w teologii katolickiej Opatrzność Boża. Katechizm katolicki określa to, jak zwykle w pięknych słowach, mianowicie: Opatrzność Boża to nieustanna opieka wszechwiedzącego Boga nad dziejami świata i poszczególnych ludzi, po przez którą pokazuje On swoją mądrość, dobroć i miłość. Jest to pragnienie Boga by dać ludziom możliwość samodzielnego i twórczego działania. Dodajmy do tego: kierowanie ludzkości i każdego z nas na drogę zbawienia, jako głównego celu życia.
Jeszcze w czasie, trwającego wiele godzin pożaru, zadzwoniły dzwony we wszystkich świątyniach Paryża, a wielu ludzi stanęło na kolana i zaczęli nie tylko płakać ale autentycznie modlić się. Jeśli chociaż część społeczeństwa Francji i być może nie tylko, uprzytomni sobie tak niedawne jeszcze fakty – chrześcijańskie korzenie Europy, tak usilnie zacierane chociażby przez „Brukselę” i nawróci się, to pożar Bazyliki nie był daremny. W pewnym stopniu potwierdza to spontaniczna deklaracja odbudowy Bazyliki.
Czasami bywa tak, że w życiu narodów, jak i każdego z nas, że dopiero potężny wstrząs otworzy nam oczy jaką fałszywą drogą zmierzamy, drogą zguby i wiecznej zatraty. Nie jest tajemnicą dlaczego upadło po tysiącu lat istnienia, zgromadzeniu niewyobrażalnego bogactwa, Cesarstwo Bizantyjskie. Przyczyna była prosta – wszechstronny upadek moralny społeczeństwa i zdrada Prawosławia po przez unie z Rzymem.


Historia powtórzy się na przełomie wieków XIX i XX w carskiej Rosji. Uznawany przez wszystkich wielki budowniczy nowoczesnej Rosji car Piotr I zaimportował z Zachodu wiele zdobyczy techniki i nowoczesności, a zarazem europejski styl życia. Rażąco kontrastował on z tradycyjnym, przepojonym wiarą w Boga stylem życia narodu rosyjskiego. I tym razem Zachód zwyciężył. Na przestrzeni wieku inteligencja rosyjska wyparła się i swojej wiary i stylu bycia i nawet języka, przyjmując w całości wartości europejskie. Moda i język francuski na dobre zadomowiły się w carskiej Rosji. Wiarę w Boga postrzegano jako wyraz zacofania. Nastąpiła przepaść pomiędzy wsią i miastem. Bóg jest cierpliwy i długo czekał na opamiętanie się narodu. W końcu dopuścił do władzy odwiecznych wrogów chrześcijaństwa, którzy zburzyli ten wielki kraj, zdziesiątkowali jego mieszkańców. Na wyzwolenie i powrót do normalnego życia trzeba było czekać aż siedemdziesiąt lat !
Przypomina to wydarzenie ze Starego Testamentu. Wyprowadzony przez Mojżesza z niewoli egipskiej naród izraelski koczował po pustyni synajskiej aż 40 lat zanim wyzbył się zapożyczonego u Egipcjan pogaństwa. Wtedy Bóg pozwolił mu wejść do Ziemi Obiecanej. Takich przykładów można znaleźć wiele.
A czy podobne fakty, świadczące o wszechstronnej opiece Bożej, obce są i w naszym życiu? Jeśli miłosierny Bóg obdarza nas i zdrowiem i bogactwem i nie znajduje u nas najmniejszych oznak wdzięczności, lecz pogardę i twierdzenie, że to wszystko zawdzięczamy sobie, wyłącznie swojej ciężkiej pracy, wtedy dla ratowania naszych dusz, posyła nam cierpienia. W medycynie określa się to jako „terapia szokowa”. Wszyscy wiemy, że jesteśmy tylko gośćmy na tej planecie Ziemi i wszyscy ją kiedyś opuścimy. Na szczęście tylko nie wiemy kiedy to nastąpi. Święci ojcowie dziękowali Bogu za takie „terapie”, bowiem wiedzieli, że jest w tym Promysł Boży. I jak popatrzymy na żywoty świętych wielu z nich cierpiało i choroby i prześladowania i pobicia i za wszystkie te rzeczy byli wdzięczni Bogu. Cierpienia te stanowiły jakby dopełnienie tej świętości, którą nabyli przez swoje życie.


Daleko nam do świętości tych wybrańców Bożych. Jednakże Bóg nie zostawia i nas bez swojej opieki. Gdy już nie działają na nas łagodne środki Opatrzności, Bóg posyła nam nieraz ciężkie choroby. Być może jest to ostatnia dla nas „deska ratunku” I zobaczmy jak wielu z nas w takich chwilach przewartościowuje całe swoje życie wiedząc, że to już koniec. Obojętnie na wiek, status społeczny, bogactwo, plany na przyszłość - wszystko to traci sens, bowiem odchodzimy z tego świata. Osoby duchowne mówią, że wielu ludzi w takich chwilach nawraca się, wyznaje swoje grzechy i przystępuje do św. Sakramentu. Dla ludzi wierzących śmierć nie jest zatraceniem lecz przejściem do innego życia. Zatem miłosierny Bóg prowadzi nas ku Sobie, ku życiu wiecznemu.
Co do Bazyliki, z czasem ją odbudują. O wiele trudniej będzie odbudować w ludziach utraconą wiarę w Boga, wyzbyć się pychy i nienawiści do bliźniego. Podobno najgorszy jest stan obojętności wobec wszystkiego co nas otacza. Obojętności wobec wiary, wobec Kościoła, obojętności wobec cierpienia innych ludzi. Takich ludzi może obudzić z tego letargu duchowego jedynie wielki wstrząs – ciężka choroba czy inne wydarzenie.
Na przykładzie ewangelicznego „syna marnotrawnego” (Łk.15.11-32) widzimy, że miłujący Ojciec przyjmie każdego kto nawróci się, bez względu jak głęboko upadł, jak ciężki dźwiga grzech.

Kategoria: Rozważania teologiczne | Dodał: pielgrzym (2020-01-16)
Odsłon: 454