Parę lat temu udając się z pielgrzymką na Krym zatrzymaliśmy się w niewielkim miasteczku na Ukrainie o nazwie Izium (rodzynka). Znajduje się ono na trasie pomiędzy Charkowem i Słowiańskiem - Kramatorskiem. Dziś na tych terenach trwają bratobójcze walki. Ale nie o nich będziemy mówić tym razem. Warto powiedzieć kilka słów o samym Iziumie.
W czasie wojny z Turcją, przez trzy lata przebywał w tym mieście car Piotr I. Na pamiątkę podarował miastu złotą Ewangelię. Zachowała się do naszych czasów i przechowuje się w miejscowym muzeum. W Iziumie mieszkał znany fizyk Landau, który opracował metodę rozbicia atomu. Skutki tego odkrycia znane są wszystkim. Po usunięciu z wież kremlowskich dwugłowego orła, w Iziumie zostały wykonane rubinowe gwiazdy dla kremla w Moskwie. W czasie II Wojny Światowej przez osiem miesięcy w pobliżu Iziumu przebiegała linia frontu.
W Iziumie odwiedziliśmy przepiękną cerkiew pod wezwaniem Wniebowstąpienia Pańskiego. Przewodnik opowiadał, że jest ona jedną z nielicznych, które ocalały zarówno w czasie komuny jak i wojny. Liturgie odprawiane były w niej niemal każdego dnia. W czasie frontu na dzwonnicy mieścił się punkt obserwacyjny - raz wojsk radzieckich, raz niemieckich. Jednak żadna ze stron nie zestrzeliła dzwonnicy. Nie uszkodzono też cerkwi pomimo iż przez tak długi okres trwały tu zacięte walki. A stało się to dzięki opiekunce świątyni - cudotwórczej ikonie Bogarodzicy zwanej Piesczańską (nazwa pochodzi od miejscowości Piaski). Gdy do Iziumu zbliżał się front niemiecki zamierzano przenieść ikonę w bezpieczne miejsce. Nie zdołano jednak wynieść jej z cerkwi, okazała się ciężką jak z ołowiu. Wkrótce to bezpieczne miejsce zostało zbombardowane. Ikonę wielokrotnie wynoszono na linię frontu. Linii tej ani razu nie przekroczyły wojska niemieckie. Dom Przenajświętszej Bogarodzicy pozostał nietknięty. Na ikonie widzieliśmy wiele wot, jako ofiary za cudowne uzdrowienia. Jednym z nich był cud powrotu do życia dziecka. Wydarzyło się to po modlitwach rodziców przed ikoną. W pobliżu cerkwi znajduje się święte źródło, z którego wierni czerpią wodę. Piliśmy ją i my.
Sto lat temu wydarzyło się w Iziumie coś, co mogło zmienić przebieg I Wojny Światowej. Relację o tych wydarzeniach zamieścił w swojej książce rosyjski książę Żewachow, świadek i uczestnik tych wydarzeń, były ober-prokuror Świętego Synodu. Książkę wydano w Berlinie w 1923 r. Autor wykazuje w niej związek Iziumu z carską Rosją, z dworem. Wskazał też odpowiedzialnych za rewolucyjną katastrofę w Rosji.
Żewachow mieszkał we Włoszech, w Bari. Do Iziumu przybył w 1915 r. Usłyszał o cudotwórczej ikonie MB Piesczańskiej. Ikona była odnaleziona w 1745 r. przez św. Ioasafa Biełgorodskiego. W 1911 r. odbyła się kanonizacja Ioasafa. Miał w niej uczestniczyć car Mikołaj II. Zatrzymały go jednak wydarzenia w Kijowie, a mianowicie zabójstwo premiera rządu, Stołypina. Rok po kanonizacji święty zjawił się pewnemu lekarzowi wojskowemu w stopniu pułkownika. Zaprowadził go na wzgórze i pokazał Rosję zalaną krwią. Nie było ani jednego miasta czy wsi, ani kawałka ziemi bez krwi. Rzeki również pełne krwi. Widok był porażający. Słychać było płacz wielu ludzi i huk armat. Pułkownik padł do nóg świętego, który stał w milczeniu. Potem rzekł: tego jeszcze nie ma, ale wkrótce będzie jeśli Rosja nie przyniesie pokajanija. Nie mogłem przypuszczać, że minie kilka lat i na moich oczach wszystko to zacznie się spełniać - mówił pułkownik. Na polach bitew złoży swoje głowy kwiat armii imperatorskiej, a rewolucja zaleje krwią całą Rosję.
W 1914 r. gdy już trwała wojna, święty objawił się pułkownikowi ponownie. Powiedział, że jest już zbyt późno. Teraz tylko Przenajświętsza Bogarodzica może uratować Rosję. W tym celu niezwłocznie należy dostarczyć na front ikony Bogarodzicy Włodzimierską i Piesczańską z Iziumu. Póki tam będą, miłosierdzie Boże nie opuści Rosji. W ikonach tych jest źródło łaski Bożej i po modlitwach Bogarodzicy Bóg oszczędzi Rosję. Pułkownikowi jednak nikt nie uwierzył. Wtedy miejscowy duchowny zwrócił się do księcia Żewakowa aby on spełnił tę misję. W 1915 r. ikonę dostarczono do Mohilewa, gdzie stacjonowało dowództwo armii rosyjskiej, z carem Mikołajem II na czele. Planowano przenieść ikonę z procesją wzdłuż linii frontu jak wskazywał święty w widzeniu. Jednakże otoczenie cara nie dopuściło do zrealizowania tego planu. Nie wierzono w cudotwórczą moc tych ikon. Po pewnym czasie Żewakow przewiózł ikonę z powrotem do Iziumu. Gdy tylko ikona opuściła Mohilew czerwone koło historii nabrało przyspieszenia - porażki na froncie i zamieszki w Petersburgu. Pół roku później do Mohilewa dostarczono Włodzimierską ikonę Matki Bożej. Ale było już po wszystkim. Car już abdykował, a rosyjska golgota stała się realnością. Dalszy ciąg wydarzeń jest powszechnie znany.
Po 100 latach historia się powtórzyła. Izium znalazł się niemal w centrum bratobójczych walk. Każdego dnia giną tu niczemu niewinni ludzie. Gehenna trwa już drugi rok. Nie wydaje się, żeby miejscowe duchowieństwo nie zdawało sobie sprawy jakim skarbem dysponują i jak wielka łaska Boża emanuje od ikony Piesczańskiej Bogarodzicy. Trudno nam wyrokować, czy ikonę wyniosą na linię frontu, aby powstrzymać przelew krwi. Nic się nie dzieje bez woli Bożej. Ukraina najwidoczniej cierpi za popełnione grzechy, za podziały w Cerkwi prawosławnej, za odstępstwa od wiary ojców, za bezbożne życie, za nacjonalizm, za pychę. Nie wolno zapominać, że Kijów to kolebka Prawosławia na Rusi. Dziś z kolebki tej płyną rozkazy by brat zabijał brata. Ludobójstwo trwa. Wesprzyjmy ten, tak bliski nam naród, naszą modlitwą. O pokój na Ukrainie dziś modli się wielki naród rosyjski.
|