Wtorek, 2024-04-16, 10:42 PM

Strona Jana pielgrzyma

Menu
Wejście
Kategorie
Pielgrzymki [31]
Bliski wschód [14]
Relikwie i cudowne ikony [32]
Tradycje prawosławia [36]
Relacje międzywyznaniowe [45]
Rozważania teologiczne [48]
Inne [76]
Wyszukiwanie
Statystyka

Online razem: 1
Gości: 1
Użytkowników 0

Katalog artykułów

Główna » Artykuły » Inne

KOŚCIÓŁ NA USŁUGACH FASZYSTÓW

Ledwie Niemcy zrzucili pierwsze bomby na Polskę, a już 112 katolickich tytułów apelowało do serc i rozumu wiernych. Nastąpiło uświęcenie wojny jako wielkiego i świętego czasu „czasu bliskości Boga”. Dostojnicy Kościoła dostrzegli w szaleństwie wojennym szansę na religijno-moralną odnowę Niemiec, by w końcu ogłosić, że to „właśnie nasza matka Kościół, wita z całego serca tę wielką żelazną miotłę”. W czasie gdy hitlerowcy dokonywali masowych mordów, ożywiali nadzieję na „rehabilitację katolicyzmu” i wypracowanie dogodnej pozycji na czas po wojnie. Żołnierzom towarzyszyła stała posługa. Do końca wojny Wermacht finansował wojskowych kapelanów. Do 1942 r angażował 600 kapelanów oraz 15 tys. księży i diakonów. Generalny wikariusz kapelanów zaordynował, by na końcu każdej mszy św. odmawiano modlitwę za Fuhrera, naród i Wermacht.

Natychmiast po ataku na ZSRR biskupi uznali tę wojnę za nową krucjatę. Do największych manipulacji wiarą chrześcijan Kościoła w Niemczech, nigdy nie potępionych przez Watykan, należało uznanie wojny za wyniszczenie na Wschodzie jako obrony przed komunistycznym niebezpieczeństwem. Episkopat nie zadawał pytań, dlaczego wysłannicy Boga mieli bronić ojczyzny tysiące kilometrów od jej granic. Polegli żołnierze Wermachtu uznani zostali za męczenników, którym Chrystus daje przepustkę do Królestwa Niebieskiego. Walczyli za Europę, w obronie zagrożonej wiary w Boga. Listy pasterskie ostrzegały przed „bolszewickimi potwornościami wołającymi o pomstę do nieba”. Ich autorzy znajdowali uzasadnienie dla śmierci żołnierzy, umierać musieli najlepsi ludzie, „czyści” w przeciwieństwie do „zdegenerowanych bolszewickich podludzi”. Hierarchowie nawoływali o modlitwy za zwycięstwo nad „wrogami naszej wiary”, przeciw azjatyckiemu despotyzmowi w służbie terrorystów sterowanych przez Żydów. Sięgano do rasizmu, gdy mówiono żołnierzom po przekroczeniu granic ZSRR „co demoniczny reżim uczynił z tych ludzi”, którzy przez swą „nienawiść do Chrystusa upodobnili się do zwierząt”.

Ludobójczej wojnie zwierzchnicy Kościoła nadali religijny sens, tak jak krucjaty przeciw innowiercom traktowano jako wojny sprawiedliwe. Po raz pierwszy jednak hierarchowie wykorzystali na niespotykaną skalę, przy użyciu najnowocześniejszych narzędzi propagandy, wiarę chrześcijańską do odebrania prawa do życia innych narodów, do ich dehumanizacji i masowych mordów dla własnych partykularnych korzyści. Począwszy od 1 września 1939 r. witano z ambon żołnierzy „od zwycięstwa do zwycięstwa”, których „Wszechmocny czynił niepokonanymi”, „wytrącał oślepłym wrogom broń z ręki”. W listach pasterskich pojawiały się wyrazy radości i wdzięczności wobec Najwyższego za to, że „pobłogosławił naszą wymuszoną wojnę” przeciw Polsce, która „odrzuciła oferującą pokój rękę wodza”. Używając całego autorytetu „świętego urzędu” Kościoła hierarchowie posługiwali się retoryką wojen krzyżowych, określając niekiedy żołnierzy jako „następców Chrystusa, którzy jak On ofiarują życie za wiarę. Episkopat i Watykan posiadały wiedzę na temat ideologii i imperialnych planów nazistowskiej władzy. Hipokryzja hierarchów służyła odebraniu godności ludziom w czasie nędzy i gwałtu. Propaganda kościelna skierowana przeciw anonimowemu bolszewizmowi usuwała z pola widzenia konkretnego człowieka. Ludzie na okupowanych ziemiach wschodnich pozostali dla biskupów bez twarzy i imienia.

Czy jednak wolą Boga, jak twierdzili biskupi, była wojna, w której na „skrwawionych ziemiach” zagłodzono i wymordowano m.in. 3 mln jeńców sowieckich i której ofiarą było 5,5 mln Żydów? Jakim wartościom chrześcijańskim zagrażały dzieci, kobiety, starcy, których okupant usuwał z drogi do „ostatecznego zwycięstwa”. Kościół nie tylko w Niemczech trwał w okresie międzywojennym na pozycjach ustalonych w XIX w. „Sylabus errorum”, wydany przez Piusa IX w 1864 r. rozprawiał się ze wszystkimi grzechami nowoczesnego świata. Potępiał zasadę wolności słowa i neutralności religijnej, rozdzielenia Kościoła od państwa, racjonalizm, materializm, demokrację jako burzenie porządku ustanowionego przez Boga.

Brzemienne w skutki okazały się postanowienia Soboru Watykańskiego I (1869-70), na którym ustanowiono dogmat o nieomylności papieża i ogłoszono, że Kościół jest żywym dowodem istnienia Boga na ziemi. Trudno się dziwić, że niemieccy dostojnicy Kościoła pomylili Hitlera z Bogiem. Po upadku III Rzeszy zwolennicy Kościoła odrzucili proces norymberski, a denazyfikację uznali za zemstę aliantów. Przedmiotem zainteresowania wielu były nie ofiary ludobójczej polityki Niemiec, lecz rehabilitacja sprawców. Kościół do dziś nie rozliczył się z przemytu „szczurzym korytarzem” nazistowskich dygnitarzy do Ameryki Południowej.

Zachowanie hierarchów niemieckich w czasie wojny oraz długa droga powojennego episkopatu do skonfrontowania się z przeszłością skłaniają do wielu wątpliwości, czy współczesny Kościół, również w Polsce, wyciągnął z tego naukę. 

 Źródło: A.Michnik Gazeta Wyborcza, 29.08.20

Post scriptum.

"Linia szczurów" składała się składała się z wielu komponentów.  Najpierw ucieczka przez Alpy do Włoch. Z tej możliwości skorzystało 90 % nazistowskich  zbrodniarzy. Potem pierwszy przystanek w południowym Tyrolu. W klasztorze niemieckiego zakonu w Merano, w klasztorze kapucynów koło Brixen, w klasztorze franciszkańskim  koło Bolzano zbrodniarze wojenni ukrywali się przez wiele lat. Stamtąd droga prowadziła do Rzymu. Paszporty wydawał Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża na podstawie potwierdzenia Kościoła katolickiego tożsamości petenta. Tą drogą uciekli  m.in. Franz Stangl, komendant obozu zagłady w Treblince, winny zagazowania 900 tys. Żydów, Adolf Eichmann, wykonawca planu  nazwanego ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej, czy dr Jozef Mengele, zwany "Aniołem Śmierci".  Tak Kościół katolicki dbał o swoje owieczki.  A że były to również czarne owce, bynajmniej mu to nie przeszkadzało.

_______________

Passa nr 27 z 8.07.21     

Kategoria: Inne | Dodał: pielgrzym (2020-09-05)
Odsłon: 275