W Przeglądzie Prawosławnym nr 7 z lipca 2016 r. zamieszczono artykuł nt. „Żołnierze wyklęci”. Jest to dyskusja znanych osobistości związanych m.in. z wydawnictwem PP. Dyskusja jest bardzo pożyteczna. Pokazuje społeczeństwu prawdę o działalności na Podlasiu zbrojnej formacji podziemia, czyli Armii Krajowej.
Przy tej okazji zostały poruszone zagadnienia związane z naszą młodzieżą, która pod wpływem propagandy w mediach i nieznajomości faktów ludobójstwa na Podlasiu, wstępuje w szeregi „Młodzieży Wszechpolskiej”. Świadczy to o braku wyczucia kim naprawdę jesteśmy. W znacznym stopniu dotyczy to również i starszego pokolenia prawosławnych mieszkańców Polski, którzy z niewiedzy nieraz deklarują swoją narodowość jako „Polak wyznania prawosławnego”. Nie dziwmy się zatem, że nasze dzieci nie wiedzą jakiej są narodowości.
W dyskusji prowadzonej na łamach PP większość dyskutantów uważa prawosławnych mieszkańców Podlasia za Białorusinów. Stwierdzają jednocześnie, że występują trudności z przekonaniem społeczeństwa, że tak faktycznie jest. Nawet w Liceach Ogólnokształcących w Hajnówce czy Bielsku Podlaskim, gdzie jednym z nauczanych przedmiotów jest język białoruski (chociaż w mediach triumfalnie nazywają te licea jako „z białoruskim językiem nauczania”, młodzież naukę tego języka traktuje jak piąte koło u wozu. Ponadto trudno jest znaleźć na Podlasiu wieś, w której język ten jest w codziennym użyciu. Samo używanie na co dzień zaledwie niektórych słów białoruskich, czy też słysząc wymowę tzw. „dziekanie” , jeszcze nie czyni mieszkańców tych miejscowości Białorusinami. Tak się składa, że ja też pochodzę z takiej miejscowości i muszę się przyznać, że nie czuję się Białorusinem. Do dziś w wielu miejscowościach, czy to z wymową o naleciałościach białoruskich, czy też ukraińskich - mieszkańcy tych terenów z reguły mianują siebie nie jako Białorusini czy Ukraińcy ale „tutejsi”. I myślę, że oddają stan faktyczny swojej przynależności etnicznej. Wikipedia termin „tutejsi” określa „ludność prawosławną Podlasia mówiąca gwarą”. Większość prawosławnych mieszkańców Podlasia używa tego samego języka w kontaktach pomiędzy współmieszkańcami. Gdy wracam w rodzinne strony również rozmawiam w tym języku i staram się uczyć mówić w nim moich wnuków. Warto przypomnieć, że w czasach Wielkiego Księstwa Litewskiego w tym języku, obok polskiego, sporządzane były dokumenty państwowe.
Ktoś z mądrych ludzi powiedział, że powinniśmy troskliwie odnosić się do swojego języka. Podobnie jak granice państwowe są strzeżone, powinniśmy strzec naszego języka, gdyż w rozumieniu naszych przodków – język równa się naród, a naród to język.
Myślę, że zamiast poszukiwania naszych związków etnicznych z Białorusią, czy Ukrainą, powinniśmy powiedzieć prawdę o naszym narodzie, prawdę tę już od dawna głoszą slawiści. My po prostu jesteśmy Rusinami, potomkami wielkiej Rusi, zamieszkującymi jej zachodnie rubieże. Analogicznie wypowiada się na ten temat pani Anna Radziukiewicz w cytowanym artykule w PP: „Rozmyliśmy w naszej młodzieży poczucie przynależności do „narodu ruskiego starożytnej wiary greckiej”, dziś na naszych ziemiach powszechnie nazywanego białoruskim czy ukraińskim”. Warto byłoby aby tę prawdę przekazywać naszym dzieciom np. na lekcjach religii, na różnych spotkaniach poświęconych sprawom naszej mniejszości narodowej w Polsce.
Podstawowym jednak ogniwem łączącym Rusinów w naszym kraju powinno być wyznanie. Jest to wyróżnik określający przynależność naszą do wielkiej rodziny wyznawców Prawosławia na świecie. Jak wiemy Prawosławie jest wyznaniem ponad narodowym i jednoczy w sobie przedstawicieli chyba większości ras i narodów na świecie. Nawet w świecie islamu, gdzie przyszło mi się żyć, miejscowi Prawosławni nazywali mnie bratem. I chyba tak jest wszędzie. Łączy nas wspólna religia, wyznawanie tych samych prawd zawartych w Ewangelii i św. Tradycji. Cerkiew zatem jest naszym wspólnym domem, domem modlitwy i duchowego wsparcia. Dla ludzi żyjących w diasporze, a my do nich się zaliczamy, cerkiew to nasza ostoja. Tu nie tylko koncentruje się nasze życie religijne, ale jednocześnie część naszego życia społecznego. Tu nasze dzieci i młodzież pobierają naukę religii, tu zawiązują się związki, które w wielu przypadkach kończą się zakładaniem rodzin prawosławnych.
Ponadto posiadamy jeszcze inny skarb. Jest nim język cerkiewno-słowiański. Jest to język unikalny. Nie zawiera on żadnych wyrażeń wulgarnych, czy przekleństw, których pełno w każdej mowie potocznej. Jest to język przeznaczony wyłącznie dla modlitwy, dla naszego kontaktu z Bogiem i Jego świętymi. Powstanie jego sięga swoimi korzeniami X w. gdy św. bracia Cyryl i Metody sporządzili alfabet dla języka Słowian. Dla sporządzenia alfabetu cyrylicy święci Bracia wykorzystali aż trzy języki. Zapożyczyli litery z alfabetu hebrajskiego, greckiego i łacińskiego, w tych bowiem językach była napisana „wina” naszego Zbawiciela na krzyżu. W ten sposób słowiański alfabet został uświęcony mocą krzyża Chrystusowego.
Jest rzeczą ważną aby do tekstów zapisanych w języku cerkiewno-słowiańskim odnosić się z uwagą i poszanowaniem. Często ludzie starsi nie życzą sobie aby w cerkwi w nabożeństwach był używany język potoczny. Warto wiedzieć, że w czasach Chrystusa językiem potocznym był aramejski, a językiem modlitwy, językiem sakralnym był język Biblii, a więc hebrajski. Różnica pomiędzy tymi językami była znacznie większa niż np. pomiędzy cerkiewno-słowiańskim i rosyjskim. Chrystus ani razu nie poruszał sprawy aby modlić się w języku aramejskim. Ten fakt potwierdza ważność tradycji języka sakralnego. I pomimo iż od lat istnieją tendencje przejścia w cerkwi na język potoczny, większość społeczeństwa woli pozostać przy języku cerkiewno-słowiańskim. Wiele pojęć wyrażonych w tym języku nie posiada odpowiedników ani w języku polskim czy nawet rosyjskim. W związku z tym wszelkie tłumaczenia zubożają treść modlitw czy psalmów.
Prawosławie, religię przyjętą przez naszych przodków przed tysiącem lat, zachowujemy tradycję naszych ojców, do której należy nasza mowa ojczysta, modlimy się w języku, chyba jedynym na świecie, języku sakralnym, cerkiewno-słowiańskim. Zachowujemy swoją odrębność etniczną i szanujemy swoją przynależność do wielkiej rodziny narodów słowiańskich, wyznających Prawosławie.
Chciałoby się, aby tę prawdę znała nasza młodzież i nie poszukiwała swojej identyczności w skrajnych organizacjach politycznych i nie rezygnowała z wyznania prawosławnego np. zawierając związki małżeńskie z innowiercami. Święci ojcowie ostrzegają, że zdrada Prawosławia pozbawia człowieka nawet szans zbawienia.
I na zakończenie, pragnę stwierdzić, że powyższe rozważania stanowią moje własne spostrzeżenia i przemyślenia i jestem świadom, że obrońcy białoruskości czy ukraińskości naszej mniejszości prawosławnej z tym się nie zgodzą. Jednocześnie z kim nie rozmawiałem na Podlasiu wszyscy podzielają mój pogląd na ten temat.
|