CUDA CHRYSTUSA
Cudami nazywamy czyny nadprzyrodzone, pełne mocy Bożej, czyli objawienie się Boga w znaku. Jest to ewidentna ingerencja Boga. Największym cudem, opisanym w księgach Starego Testamentu, było stworzenie świata i człowieka. W Nowym Testamencie cudem takim jest wcielenie Drugiej Osoby Trójcy Świętej, Jezusa Chrystusa i Jego chwalebne Zmartwychwstanie.
Według ewangelistów Chrystus w czasie swojej misji zwiastowania Królestwa Niebieskiego, dokonał wielu cudów. Opis ich zajmuje znaczną część ich Ewangelii. Nie jest to z pewnością opis wszystkich cudów dokonanych przez Zbawiciela. Potwierdzenie tego znajdujemy u ewangelisty Jana, który mówi, że gdyby opisać wszystko to co uczynił Zbawiciel zabrakłoby ksiąg.
Cudom Jezusa towarzyszyła atmosfera religijna. Nie czynił ich na pokaz. Warunkiem dokonania się cudu była wiara, a w wielu przypadkach cud prowadził do wiary. Niewątpliwie Jezus za pomocą cudów, chciał poprzeć swoje nauki i pomnożyć wiarę u swoich wyznawców. Notujemy dwa rodzaje cudów: jedne miały na celu ulżenie ludzkim nieszczęściom. Świadczą one, że Jezus jest pełen współczucia i litości dla ludzkiej natury skażonej grzechem. Inne, bardziej wyraźnie ujawniają zamierzenia mesjanistyczne.
W czasie posłannictwa publicznego, Chrystusa otaczały całe zastępy chorych, kulawych, sparaliżowanych, nawiedzonych przez duchy nieczyste. Zaledwie skończył mówić, wyszedł z łodzi od razu otaczały Go tłumy. A On, wystarczy aby wyczuł prawdziwe oczekiwanie, odkrył najmniejszy zalążek wiary, i już był do dyspozycji owych potrzebujących pomocy. A było takich bardzo wielu. Zacznijmy od choroby siejącej postrach i izolującej chorych od reszty społeczeństwa. Był to trąd. Chory pokazał Chrystusowi ropiejące rany. „Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. A więc wierzy w potęgę nadprzyrodzoną Chrystusa. Czym właściwie był ów trąd? Słowem tym oznaczano trudną do wyleczenia ropną gruźlicę kości aż po trąd prawdziwy, dla którego nie istniało żadne lekarstwo na ziemi. Nie wiadomo jaka to była choroba, wystarczyło jedno słowo: „Chcę, bądź oczyszczony”. W tej samej chwili choroba znikła. Oszalały z radości człowiek udał się do galilejskiego miasta lewitów, aby stwierdzili jego uzdrowienie. Innym razem spotkało Chrystusa 10 trędowatych. I ich oczyścił ze strasznej choroby. Udali się również do lewitów. Jednak jeden z nich zawrócił i padł w podzięce do nóg Zbawiciela. A był nim Samarytanin. Chrystus zapytał: „A gdzież pozostałych dziewięciu”? Tymi słowami Chrystus wskazuje potrzebę wdzięczności Bogu za Jego dobrodziejstwa.
W podobny sposób przywrócił Jezus zdrowie choremu z uschniętą ręką, otworzył oczy ślepemu od urodzenia, przywrócił zdrowie paralitykowi, który cierpliwie czekał na ten cud przez 38 lat. Tak też było z ową kobietą kananejską, która prosiła o zdrowie swej córki. Wystarczyło jedno Jego słowo aby stał się cud. A gdy Chrystus znalazł się po wschodniej stronie Jeziora Galilejskiego w krainie gadaryńskiej spotkał tam człowieka będącego postrachem dla miejscowych. Nie było siły aby go zatrzymać czy związać. Gdy ujrzał Chrystusa, bies zawołał: „Czego chcesz ode mnie Jezusie, Synu Boga Najwyższego”? Takiego wyznania jak dotąd nie złożył jeszcze nikt z ludzi. A biesy doskonale wiedziały kim jest Chrystus. Wtedy Chrystus zapytał: „Jak ci na imię”? A on odrzekł: „legion”, ponieważ wiele złych duchów weszło w tego człowieka. Jezus rozkazał: „Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka”. I diabelski zastęp opuścił nieszczęśnika. Dalszy ciąg wydarzeń znamy z Ewangelii.
Straszliwa jest potęga Chrystusa, ale On w przeciwieństwie do magów używa jej wyłącznie dla dobra ludzi. Nawet śmierć jest Mu uległa. Zdarzyło się to w maleńkiej wiosce Nain koło Nazaretu. Chrystus spotkał po drodze kondukt pogrzebowy. Na miejscowy cmentarz odprowadzali jedynego syna wdowy. Boskie współczucie przeniknęło duszę pogrążonej w wielkim smutku matki. Chrystus zlitował się i wskrzesił zmarłego. Podobne zdarzenie miało miejsce w Kafarnaum. Jezus dopiero co wysiadł z łodzi. Czekał na Niego wmieszany w tłum przełożony synagogi, osobistość znana. Umierała jego córka. Być może ten prawowierny Żyd przypomniał sobie, jak prorocy starotestamentowi wskrzeszali zmarłych. Błagał więc Chrystusa o cud. I pomimo iż po chwili poinformowali go o śmierci dziecka, nie tracił wiary. Wierzył w Boską potęgę. Chrystus wszedł do pokoju zmarłej z 3 apostołami i jej rodzicami, pozostałym nakazał opuścić dom. Wypowiedziane słowa: „Talitha kumi” – (dziewczynko wstań) wystarczyły aby dziecko ożyło. A jakże zadziwiająca i pełna napięcia jest scena wskrzeszenia Łazarza. Chrystus rozkazał, by już rozkładający się trup, wyszedł z grobu. I śmierć nie utrzymała go w swoich objęciach. Widzimy, że Chrystus dokonywał czynów nadprzyrodzonych z największą prostotą i naturalnością. We wszystkich tych scenach uwidacznia się pewność i wiara w spełnianą misję, wszystko zdradza w Nim Boga.
Wydaje się, że głównym celem owych wielkich scen, znaczących tę część Ewangelii jak słupy milowe, jest ujawnienie się mocy i majestatu Jezusa przede wszystkim oczom tych wybrańców, którzy poszli za Nim. Jednakże uzdrowienia, wypędzanie złych duchów, nawet wskrzeszanie zmarłych, logika może doszukiwać się choćby pozoru wyjaśnienia. Ale co można powiedzieć, gdy Chrystus rozkazuje żywiołom? Pewnego razu zmęczony zasnął na łodzi. W tym czasie na jeziorze rozszalała się burza. Groziło zatopieniem. Obudzony skarcił uczniów za brak wiary, a wichrom rozkazał: „Ucisz się”. I nagle nastała wielka cisza. To zadziwiło uczniów najbardziej. Nie mogli przypuszczać, że ich Nauczyciel posiada taką moc, że i żywioły są Mu posłuszne.
Inna burza stała się okazją kolejnego cudu. Tej nocy uczniowie byli w łodzi sami. Gwałtowny wiatr odpychał łódź na środek jeziora. Sytuacja była trudna. Nad ranem we mgłach ujrzeli w oddali jakąś postać. Wzięli to z przerażeniem za zjawę. Wtedy Chrystus zawołał: „Ja jestem, nie bójcie się”. W odpowiedzi apostoł Piotr rzekł: „Panie, jeśli Ty jesteś, każ mi przyjść do Siebie”. Chrystus powiedział: „Przyjdź”. I apostoł opuścił łódź i szedł po falach jak po lądzie póki był wpatrzony w Chrystusa. Gdy tylko spojrzał w dół i zobaczył pod sobą toń wodną, zaczął tonąć. Chrystus podał mu dłoń i skarcił za brak wiary. Chrystus więc naucza i słowem i czynem. Pokazuje swoją Boskość w niezliczonych cudach. Ale żaden z nich nie będzie bardziej wymowny jak owe dwa rozmnożenia chleba. W celu nakarmienia kilku tysięcy ludzi Chrystus powtórzy ten sam cud i rozda pokarm, który zdaje się być zapowiedzią Pokarmu, przekazanego wszystkim ludziom na Ostatniej Wieczerzy.
Chrystus porywał tłumy swoimi kazaniami. Wydaje się jednak, że jeszcze silniej na ludzi działały Jego cuda. I chyba to było główną przyczyną, że wieść o wielkim Człowieku - cudotwórcy rozchodziła się lotem błyskawicy po Palestynie. Bardzo wielu ludzi cierpiało na różne choroby, kalectwa, trąd, nawiedzenia przez duchy nieczyste. Wszyscy oni pragnęli jednego - być zdrowymi. I Chrystus, jak żaden prorok, uzdrawiał, wypędzał szatana, wskrzeszał umarłych. Uzdrowionych ostrzegał: „Nie grzesz więcej by ci się nie przydarzyło czegoś jeszcze gorszego”. Wskazywał tym samym, że wszelakie ludzkie cierpienia są skutkiem grzechu. Zabraniał też by nie rozgłaszano o Jego cudach. Ewangeliści mówią, że im bardziej nastawał, tym gorliwiej to rozgłaszali.
Jest jeszcze jeden szczególny epizod dotyczący uzdrowienia kobiety od lat cierpiącej na krwotok. Na leczenie utraciła niemal cały swój dorobek. W rozpaczy postanowiła dotknąć chociaż płaszcza Zbawiciela, wierząc że cud się stanie. I cud się dokonał. Nie udało się jednak pozostawić tego w tajemnicy, bowiem Chrystus zapytał: „kto Mnie dotknął, gdyż moc wyszła ode mnie”. Leżąca u Jego stóp kobieta przyznała się, na co Chrystus rzekł: „wiara twoja cię uzdrowiła, idź w pokoju”. Powyższe zdarzenie świadczy, że Boskość Chrystusa ujawniała się zarówno w Jego słowach, czynach, a także emanowała z Jego szat.
Zadziwiający jest też opis uzdrowienia sługi setnika rzymskiego. Gdy Chrystus wyraził gotowość odwiedzenia chorego, oficer rzekł, że nie jest godzien by Zbawiciel wszedł pod dach jego domu. Prosił by postąpił tak jak on postępuje z podwładnymi: „Powiedz tylko słowo, a sługa mój wyzdrowieje”. Chrystus na to odpowiedział, że takiej wiary nie spotkał w Izraelu.
Niewątpliwie znaczna część ludzi, którzy doznali cudu uzdrowień, bądź byli świadkami tych cudów, po Pięćdziesiątnicy przyjęli chrzest i stanowili zaczyn Kościoła Chrystusowego. Jak czytamy w Dziejach Apostolskich, nie tylko apostołowie, ale też wielu zwykłych chrześcijan obdarzonych było łaską Ducha Świętego. Łaska ta czyniła z nich prawdziwych heroldów nowej wiary, gotowych dla Chrystusa przecierpieć zniewagi, prześladowania czy nawet oddać swoje życie. Historia Kościoła pierwszych wieków notuje zadziwiającą wiarę tych ludzi. Tysiące i tysiące świętych pierwszych wieków stanowią niejako fundament Kościoła. Kiedyś na ich świętych grobach odprawiano pierwsze Liturgie. Do dziś w Kościele prawosławnym relikwie święte znajdują się na ołtarzach wszystkich świątyń. W świątyniach tych w czasie Liturgii dokonuje się cud przeistoczenia chleba i wina w ciało i krew Chrystusa. A więc cuda Chrystusa trwają po dzień dzisiejszy.
|