Piątek, 2024-03-29, 10:46 AM

Strona Jana pielgrzyma

Menu
Wejście
Kategorie
Pielgrzymki [31]
Bliski wschód [14]
Relikwie i cudowne ikony [32]
Tradycje prawosławia [36]
Relacje międzywyznaniowe [45]
Rozważania teologiczne [48]
Inne [76]
Wyszukiwanie
Statystyka

Online razem: 1
Gości: 1
Użytkowników 0

Katalog artykułów

Główna » Artykuły » Pielgrzymki

JUBILEUSZ GRABARKI
W 2010 roku Święta Góra Grabarka obchodziła 300-lecie wielkiego cudu - zachowania przy życiu miejscowej ludności zagrożonej straszliwą epidemią panującą na Podlasiu. Według tradycji warunkiem przeżycia było umycie się w przepływającym u podnóża strumyku i postawienie na górze krzyża wotywnego. Zwyczaj ten, kontynuowany przez wieki, przetrwał do naszych czasów. Na Grabarce wyrósł prawdziwy las krzyży, a u podnóża góry pielgrzymi omywają swoje schorowane ręce i nogi. Kroniki monasterskie odnotowują i obecnie wiele cudów uzdrowień. A zaczęło się wszystko wiele wieków wcześniej. Najprawdopodobniej w XIII w. do pobliskiego Mielnika została przywieziona z Brześcia ikona Chrystusa znana jako Spas Izbawnik (Zbawiciel ?). Nie zachował się opis tej ikony. Przypuszcza się, iż mógł to być Spas nie ręką ludzką uczyniony, bądź ikona Przemienienia Pańskiego. Ikona zasłynęła wieloma cudami i uchodziła za jedną z najbardziej czczonych obok ikon Matki Bożej Włodzimierskiej czy Smoleńskiej. Po latach ikona znika z Mielnika i choć na przestrzeni wieków brak o niej wzmianki w kronikach cerkiewnych – nie znika jednak na zawsze. W latach politycznego zamętu, przygranicznych walk, powtarzających się najazdów i pożarów ikona potrzebowała nowego bezpiecznego schronienia. Przeniesiono ją więc do Puszczy Mielnickiej. Przekazy ustne potwierdzają, że znajdowała się w drewnianej cerkwi pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego na stromym wzniesieniu w pobliżu Mielnika. Kilkaset metrów od góry biło źródełko, wodę z którego uznawano za cudowną. Zgodnie z przekazem na górze mieszkali pustelnicy, którzy opiekowali się ikoną. W 1710 r. okolicę nawiedziła epidemia „morowego powietrza”. Pewien mieszkaniec Siemiatycz miał sen – uratują się ci, którzy z modlitwą udadzą się do puszczy na Świętą Górę i będą pili wodę z bijącego u jej podnóża źródełka. Miejsce natychmiast otoczone zostało powszechną czcią. Z czasem nazwano je Grabarką, wziętą od nazwy pobliskiej wsi. Wydaje się, że nie cud zrodził Świętą Górę, lecz Święta Góra – uświęcona ikoną Zbawiciela – zrodziła cud. I choć ikona nie zachowała się do naszych czasów Święta Góra przyciąga do dziś ogromne rzesze wiernych.
 
Rok rocznie podąża na Grabarkę, na święto Przemienienia Pańskiego, bardzo wielu pielgrzymów z krzyżami. Uczestniczą w nich także pielgrzymi z innych państw. W ostatnich latach ta święta tradycja przybrała niespotykane dotąd rozmiary. Pątnicy idą w grupach liczących tysiące uczestników, pokonując nieraz znaczne odległości. Główne pielgrzymki idą z Białegostoku i innych miast białostocczyzny. Od kilku lat są też pielgrzymki z Warszawy. Ktoś kto miał szczęście być na Grabarce w momencie przybywania pielgrzymek w przede dniu święta - zobaczył widok, który zapamięta na całe życie. Tu można doznać autentycznego szoku. Wyobraźmy sobie tysiące umęczonych podróżą ludzi, w większości młodzieży, z krzyżami w ręku i ogromnymi - niesionymi przez kilkanaście osób - wspina się na górę i tu, jak skoszony łan zboża, pada na kolana. I w takiej pozycji, często we łzach, okrąża trzykrotnie świątynię, śpiewając bez przerwy troparion Przemienienia. U dziewczyn na startych kolanach widzieliśmy krew. Na przedzie tego niezwykłego orszaku, w takiej samej pozycji podążają duchowni - opiekunowie pielgrzymek. Ci, którzy to obserwują nie mogą powstrzymać się od łez. I trudno się temu dziwić bowiem dzieje się to w czasach tak wielkiej laicyzacji świata. W przeszłości, dla wielu przedstawicieli społeczeństwa naszego kraju, wydawało się, że nasza niewielka grupa wyznawców prawosławia w Polsce, rozpłynie się w morzu katolicyzmu; przecież o to zabiegano od lat. Dzięki Bogu przetrwaliśmy i nie zatraciliśmy wiary naszych matek i ojców. I dziś, jak przed laty, do tego największego naszego Sanktuarium na Grabarce zanosimy swoje modlitwy za siebie, za swoich bliskich i za tych wszystkich, którzy tu przybyć nie mogli. I należy Boga prosić aby tak pozostało.
 
Przy tak wielkim jubileuszu Świętej Góry warto wspomnieć czasy, gdy Grabarka jakby zmartwychwstawała. Tuż po wojnie cerkiewka na Grabarce była zwykłą świątynią parafialną, niosąca posługę mieszkańcom pobliskich wsi. I być może taką by pozostała gdyby nie decyzja władz cerkiewnych z 1947 r. utworzenia na Grabarce żeńskiego monasteru św.św.Marty i Marii. W tym czasie cała nasza Cerkiew przeżywała swoją wiosnę duchową. I choć skromne były początki - do Grabarki na Spasa (Przemienienie Pańskie) podążała liczna grupa wiernych. Z braku komunikacji, większość stanowili mieszkańcy pobliskich wsi. Ich furmanki szczelnie otulały całe podnóże góry. Z bardziej odległych miejscowości dojeżdżało się pociągiem do Siemiatycz. Wtedy jeszcze nie było przystanku w Syczach. Z Siemiatycz podążało się piaszczystą drogą pieszo. Były to zalążki dzisiejszych wielkich pielgrzymek pieszych. Po wybudowaniu przystanku w Syczach odległość zmalała. Wtedy masy ludzi na wprost przez las kierowały się do Świętej Góry. Już wtedy istniała tradycja chodzenia na kolanach wokół świątyni, ale czyniły to wyłącznie starsze kobiety. Święta Góra, ze swoimi krzyżami, starą malutką cerkiewką krytą gontem, pochylonymi nad nią, niczym pogrążone w tajemniczej modlitwie, ogromnymi sosnami - była dla nas wtedy jak i obecnie naszą Górą Tabor. Tu jakby było bliżej do Boga, gdyż stąd płynął do niebios ogromny strumień modlitwy tysięcy wiernych. I tak też jest dzisiaj.
 
Na początku jedynym domem mieszkalnym sióstr zakonnych był obecny malutki dom pielgrzyma. Na naszych oczach powstawał nowy dom z cerkwią zimową wewnątrz. Kolejnym budynkiem był murowany domek dla duchownego monasteru. Główna cerkiew, choć na Spasa nie mieściła wiernych, stanowiła niepowtarzalne Sanktuarium. Polichromie pokrywające sufit, cudowne ikony - całość nasiąknięta zapachem świec i kadzidła – stwarzała unikalny nastrój do modlitwy i zadumy nad życiem. Większość z nas, nie tylko omywała się w świętym strumyku, ale pozbywała się także swoich grzesznych uczynków, oczyszczając się w sakramencie Spowiedzi i przyjęciu Świętych Darów. Nabożeństwa, tak jak dziś, trwały niemal całą dobę. Niezwykłe były modły za zmarłych na miejscowym cmentarzu, odprawiane około północy. Setki zapalonych świec pomiędzy krzyżami i grupki śpiewających wiernych odpędzały sen. Po prostu szkoda było tracić cudownych chwil modlitwy tej niezwykłej nocy. Liturgii było kilka, ostatnia kończyła się wielką procesją wokół świątyni. Po nabożeństwie wielu mieszkańców pobliskich wsi rozsiadało się u podnóża góry na wspólny posiłek, reszta zmierzała przez las do przystanku w Syczach. Masy ludzi oczekujących na pociąg wyglądały jak ogromne stada ptaków, szykujących się do odlotu. Dostanie się do pociągu graniczyło z cudem. Na szczęście wagony, pamiętające chyba jeszcze czasy carskie, miały do każdego przedziału drzwi. To ułatwiało w miarę szybki załadunek. Ścisk był niewiarygodny, pomimo to nikt nie narzekał.
 
Wielkiej tragedii doznaliśmy wszyscy, gdy ręka złego przyniosła na Grabarkę ogień z zamiarem zniszczenia tego niezwykłego Sanktuarium. Był to dla nas wszystkich szok. Bez świątyni Grabarka pozostawała niemal jak istota ludzka z wyrwanym sercem. Ale stał się niebawem cud - na miejscu pogorzeliska zaczęła wyrastać nowa, jeszcze większa cerkiew, w stylu przypominająca starą, utraconą. Spalenie cerkwi poruszyło nawet sumienie katolików, bowiem to ich brat dokonał tego strasznego wandalizmu. I oprócz „koperty” wręczonej przez Jana Pawła II, zapisali tu swoje nazwiska, wyryte na dużym dzwonie, jego fundatorzy: Wojciech Jaruzelski - ówczesny Prezydent RP, Mikołaj Kozakiewicz - Marszałek Sejmu oraz Andrzej Stelmachowski - Marszałek Senatu. Kozakiewiczowi kiedyś osobiście dziękowałem za ten dar serca mówiąc, że dar ten przeżyje nas wszystkich.
 
Od tego czasu na Świętej Górze Grabarce zmieniło się wiele. Powstał nowy, okazały korpus zakonny, z pokojami dla dostojników cerkiewnych. A odwiedzało Grabarkę ich wielu. Byli tu niemal wszyscy Patriarchowie Prawosławni. W 2000 roku do monasteru przybył z dalekiego Atosu jeszcze jeden niezwykły gość. Jest nim kopia cudownej ikony Matki Bożej Iwerskiej, zwanej „wratarnicą”. Dziś przed oblicze Przenajświętszej Marii Panny wierni przynoszą w modlitwach swoje troski i zmartwienia. Na Spasa do ikony trzeba stać kilka godzin. Przez cały rok przybywają tu wierni na nabożeństwa. Odwiedzają Grabarkę też turyści. Sprzyja temu dogodne połączenie. Stosunkowo nie dawno zbudowano na Grabarkę drogę asfaltową, prowadzącą na samą górę. Tuż przed wejściem do świątyni dobudowano okazałą kaplicę. Tu zwykle ustanawia się ołtarz (prestoł) i celebruje się Liturgię na Spasa. Nawę główną z tysiącami wiernych stanowi wtedy cała przestrzeń z krzyżami i sosnami okalającymi świątynię. Widok niezwykły. Nad studnią u źródełka wzniesiono piękną kapliczkę.
 
Ogromny teren monasteru został otoczony solidnym murem. Część kamieni na ogrodzenie, jak niegdyś na Wałaam ziemię, przywozili wierni. Ostatnią inwestycją, zrealizowaną chyba przy wsparciu całej naszej społeczności prawosławnej, jest wielki reprezentacyjny budynek, jako dom pielgrzyma i swoiste centrum konferencyjne. Monaster na Świętej Górze przeżywa więc swój renesans. Cieszy to nas i raduje.
 
Jak już było powiedziane, na Grabarkę na Spasa przybywa bardzo dużo młodzieży. Głównie idą w procesjach. Jest to już chyba cecha czasów, w których żyjemy. Identyczny masowy powrót młodzieży do wiary i cerkwi obserwuje się także w Rosji. Spełniają się więc przepowiednie wielkich świętych m.in. Serafina Sarowskiego. W Polsce Grabarka stała się ulubionym miejscem majowych ogólnokrajowych spotkań młodzieży prawosławnej. Tu oprócz modlitwy uzyskują niezbędną wiedzę o Prawosławiu, odpowiedzi na nurtujące młodzież współczesne zagadnienia.
 
Niezwykle uroczyście celebrowano wielki jubileusz Świętej Góry. Z tej okazji zaproszono wielu dostojnych gości, w tym Patriarchę Bizantyjskiego Bartolomeo. Wizyta tak wysokiego Gościa była też okazją do zaprezentowania naszego dorobku i świątyń zbudowanych od czasu ostatniej wizyty w naszym kraju. Patriarcha między innymi dokonał wyświecenia nowej cerkwi w Siemiatyczach, dla której kilka lat temu poświęcił kamień węgielny.
 
Kończąc te kilka słów wspomnień z dziejów Grabarki należałoby stwierdzić, że dla naszej małej trzódki prawosławnych w Polsce stała się najważniejszym Sanktuarium  i Bogu należy dziękować, że zachował je do naszych czasów. Chciałoby się życzyć aby Grabarka doczekała się jeszcze wielu swoich jubileuszy. 
Kategoria: Pielgrzymki | Dodał: pielgrzym (2010-11-09)
Odsłon: 1856