Piątek, 2024-03-29, 9:38 AM

Strona Jana pielgrzyma

Menu
Wejście
Kategorie
Pielgrzymki [31]
Bliski wschód [14]
Relikwie i cudowne ikony [32]
Tradycje prawosławia [36]
Relacje międzywyznaniowe [45]
Rozważania teologiczne [48]
Inne [76]
Wyszukiwanie
Statystyka

Online razem: 1
Gości: 1
Użytkowników 0

Katalog artykułów

Główna » Artykuły » Inne

CO CZEKA EUROPĘ
Jakiś czas temu umieściłem w Internecie artykuł „Coś niecoś o nas samych”. W nim poruszony jest temat m.in. naszego wstąpienia do Unii Europejskiej, prywatyzacji gospodarki narodowej (czytaj zatracenia dorobku całych pokoleń) i skonsumowania uzyskanych z tego tytułu wpływów. Nie mamy więc ani przemysłu ani środków finansowych. Przypomina to ewangelicznego „Syna Marnotrawnego”, który roztrwonił dorobek swojego ojca i żyjąc w nędzy marzył o posiłku z koryta świń. Padło tam pytanie: Czyżby i nam groziła taka przyszłość? Niestety, wygląda na to, że możemy znaleźć się w takiej sytuacji, bowiem przerażające widno nędzy już krąży po Europie. Posłuchajmy więc co donoszą na ten temat media.
 
 „Co oni z tą Europą zrobili i co zrobią”… to tytuł artykułu z wrześniowej prasy, autorstwa Tadeusza Porębskiego.
„Dokument w pogrążonej w kryzysie Grecji telewizyjna Dwójka czujnie wyemitowała dopiero o godzinie 0,50. Zapewne dlatego, żeby nie straszyć ludzi. I słusznie, bo prawda o sytuacji na Peloponezie jest po stokroć gorsza niż ta, którą sprzedają nam media”.
 
 „Nowożytna tragedia grecka zaczęła się w 2001 roku w okresie poprzedzającym wejście tego kraju do strefy euro. Wtedy to grecki rząd wszedł w konszachty z potężnym amerykańskim bankiem inwestycyjnym Goldman Sachs. Dzięki niejawnym pożyczkom od tego banku Grecja mogła spełnić unijne wymogi i rok później wejść do strefy euro. Umowy z Goldman Sachs były tak skomplikowane i niekorzystne dla Grecji, że już w dniu podpisania umowy w 2001 r. zadłużenie państwa wobec tego banku wzrosło z 2,8 mld euro do 3,4 mld. Od tego momentu cena transakcji prawie podwoiła się do 5,1 mld euro. Goldman Sachs zrobił interes życia, Grecja zaś znalazła się na równi pochyłej. Kontrakt pozwolił jednak greckiemu rządowi zamaskować rosnące zadłużenie publiczne i wykazać przed Unią Europejską, że kraj spełnia wymogi budżetowe.
Umowy z wielkimi instytucjami finansowymi są tak sprytnie skonstruowane, aby nie od razu pokazywać, o co w nich tak naprawdę chodzi, a pożyczkodawcy zawsze bezwstydnie zapewniają, że ich zyski są tylko polubowne. To stanowi DNA tego typu transakcji. Skomplikowany mechanizm finansowy, użyty w tym przypadku, zamienił zadłużenie Grecji wyrażone w dolarach i jenach na euro, przy wykorzystaniu historycznej stopy procentowej. Koszty transakcji wzrosły, ponieważ umowa skonstruowana była na podstawie hipotetycznej wartości długu 15 mld euro, a to więcej niż wynosiła pożyczka sama w sobie. Skala i złożoność umowy dawały bankowi możliwość nałożenia proporcjonalnie wyższych prowizji niż w przypadku standardowych umów. Tak czy owak dla GS była to wyjątkowo lukratywna umowa, a Grecja została do cna oskubana. Bank odmówił mediom komentarza na temat zysków, jakie osiągnął w wyniku sprytnego zagrania z Grecją z 2001 roku.
Aby pokazać w całej okazałości zasługi Goldman Sachs, JP Morgan i innych finansowych rekinów w skubaniu poszczególnych państw, należy przypomnieć ataki na waluty kilkunastu państw europejskich. Atak na czeską koronę, węgierskiego forinta i polską złotówkę miał miejsce na początku 2009 roku. W dniu 20 lutego 2009 Jon Winkelried, wiceprezes i szef operacyjny Goldman Sachs, poinformował media, że bank kończy grę na deprecjację polskiego złotego. Winkelried przyznał, że w wyniku tej spekulacji złoty mocno stracił na wartości, a Goldman Sachs zarobił na osłabieniu polskiej waluty olbrzymie pieniądze. Zysk wyniósł 8 procent, o 2 proc. więcej niż zakładano rozpoczynając spekulację. Pan wiceprezes ujawnił przy okazji, że na ten moment polski złoty jest nieoszacowany o mniej więcej 15 proc. Atak trwał zaledwie 5 dni i wyrządził polskiemu systemowi finansowemu olbrzymie szkody. Dla przypomnienia: 31 lipca 2008 r. złotówka według NBP osiągnęła najwyższą wartość w historii (3,20 do euro) i chyba ten właśnie fakt zwabił spekulacyjnych rekinów. 15 lutego 2009 r. okazało się, że Goldman Sachs stał się oficjalnym doradcą prywatyzacyjnym Polskiej Grupy Energetycznej, wspólnie z UniCredyt CA IB Poland. Już trzy dni później wartość złotówki osiągnęła najniższy poziom w historii 4,90. Jest to spadek w stosunku do 31.07.2008 roku aż o 53,1 proc.! Ujmując rzecz obrazowo: kupując w dniu 31.07.2008 r.za 10 tys. zł 3125 euro i sprzedając je 18.02.2008 r. można było zarobić w ciągu pół roku 5.312,50 zł, czyli miesięcznie za darmo mieć w kieszeni 885 zł. Kto wiedział, że tak się stanie, mógł wziąć kredyt w wysokości 10 mln zł i wciągu pół roku zarobić po spłacie rat i całego kredytu około 4 – 4,5 mln zł ! Trzeba było tylko wiedzieć, co się święci. Byli tacy, co wiedzieli. W dniu 20.02.2009 r. wiceprezes Winkelried przyznał się do spekulacji na polskim złotym, oświadczając, że GS kończy z tą działalnością.
Powyższy opis jest zaledwie jednym z wielu dowodów na to, że los całych państw znalazł się w rękach szefów wielkich instytucji finansowych, podmiotów, które nic nie produkują i zajmują się wyłącznie spekulacją na gigantyczną skalę oraz sprzedawaniem marzeń. Rząd grecki kupił w 2001 od GS marzenia o dobrobycie i wtrącił kraj w niebyt. Finansowe rekiny próbowały sprzedać iluzje także Węgrom, a kiedy się nie udało, państwo to zostało zaatakowane przez agencje ratingowe oraz walutowych spekulantów. W ubiegłym roku agencja ratingowa Moody’s nagle obniżyła wiarygodność kredytową Węgier do poziomu Ba1, informując jednocześnie o negatywnej perspektywie ratingu tego kraju, mimo że sytuacja Węgier w niektórych obszarach gospodarki była lepsza niż Polski. Węgrzy mieli niższe od nas bezrobocie i inflację. Minister gospodarki tego kraju Gyorgy Matolcsy nie był w stanie zrozumieć negatywnych reakcji agencji ratingowej. Węgierska gospodarka wykazywała bowiem w tym okresie oznaki ożywienia, a tuż przed obniżeniem przez Moody’s wiarygodności rząd Węgier zapowiedział wznowienie rozmów z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Unią Europejską w sprawie udzielenia nowych pożyczek. Obniżenie ratingu minister uznał w tej sytuacji za nieodpowiedzialne i nieodpowiadające sytuacji na rynku. Prestiżowy magazyn „Forbes” opublikował ostatnio listę pięciu najważniejszych i najbardziej wpływowych ludzi naszego globu. Pięć twarzy – z lewej Władimir Putin, z prawej Barak Obama, na dole Dalajlama i Angela Merkel. Wszystko zgadza się – trzy osoby reprezentują światowe mocarstwa, czwarta jest uznawanym na całym świecie autorytetem moralnym. Kim jest piąta osoba umieszczona przez naczelnego redaktora „Forbesa” pomiędzy Merkel i Dalajlamą? Na 100 osób 99 nie ma bladego pojęcia czyja to podobizna. To Lloyd C.Blankfein, prezes najpotężniejszego banku inwestycyjnego Goldman Sachs. Tak wysoka pozycja tego człowieka czyba powinna uciąć dywagacje, kto dzisiaj tak naprawdę rządzi światem.
 Wróćmy jednak do Grecji widzianej oczyma brytyjskiego dziennikarza w dokumencie wyemitowanym późną nocą w telewizyjnej Dwójce. Syn dziennikarza ożeniony jest z Greczynką i od lat mieszka w tym kraju, więc ojciec z kamerą ma ułatwiony dostęp do zwykłych ludzi. Co widzimy okiem jego kamery? Pozabijane deskami wystawy sklepów, od szyldów „do wynajęcia” może zakręcić się w głowie, żebraków na ulicy więcej niż w Bangladeszu, kolejki ludzi stojących przed punktami rozdającymi żywność i odzież. Nauczycielka jednej ze szkół w Atenach: - Nie ma dnia, żeby nie było przypadków omdleń dzieci z głodu. Ateńska farmaceutka: - Standardem jest, że ci, których stać na zakup leków, dzielą się nimi z potrzebującymi. Emeryt: - Miałem nadzieję na spokojną starość. Musiałem jednak kupić za ostanie oszczędności łódkę i zając się łowieniem ryb, które sprzedaję na targu, bo muszę pomóc bezrobotnym dzieciom. Matka dwojga dzieci (płacze): - Od roku nie pracuję ani ja, ani mój mąż. Żeby nie emerytura mojej mamy i pomoc żywnościowa od organizacji charytatywnych, umarlibyśmy z głodu. Nie ma pracy, bieda zniszczyła nasze małżeństwo. Mama emerytka: - Demokracja to nic dobrego, za czasów junty „czarnych półkowników” był terror, ale dało się żyć. Pracy było w bród.
Jeśli z sentymentem zaczyna się wspominać czasy terroru, należy na chwilę zatrzymać się i skonstatować, że dzieje się coś bardzo, bardzo złego. Jeszcze bardziej złowrogo zabrzmiała w brytyjskim dokumencie telewizyjnym reprezentanta zbuntowanej greckiej młodzieży: - Politycy, którzy zafundowali Grecji nędzę, brak perspektyw i zniszczyli klasę średnią, nie są w stanie wydźwignąć kraju na powierzchnię. Powinni odejść, ale oczywiście tego nie zrobią. Dlatego potrzebna jest rewolucja. Brytyjski dziennikarz: - Ale rewolucja to przemoc i terror… Młody Grek: - Przemocą i terrorem są galopujące bezrobocie, głodne dzieci oraz 500 euro emerytury. Trudno odmówić młodzieńcowi racji, bo podobny pogląd wyrażają młodzi Portugalczycy i Hiszpanie, których dotyka już ponad 50-procentowe bezrobocie. Stąd masowy exodus młodzieży z Półwyspu Iberyjskiego do Argentyny, Brazylii, Mozambiku i Angoli. Jedni emigrują, inni coraz głośniej mówią o rewolucji. Europa zaczyna płacić wysoką cenę za przeniesienie produkcji do Azji. Na Starym Kontynencie produkuje się coraz mniej, a to oznacza wzrost bezrobocia i w efekcie społeczne niepokoje na coraz większą skalę. Tylko produkcja marzeń w europejskich filiach fabryki Lloyda Blankenfeina i jego kolegów z branży idzie pełną parą”.
Kategoria: Inne | Dodał: pielgrzym (2012-10-25)
Odsłon: 1058