Piątek, 2024-04-19, 12:35 PM

Strona Jana pielgrzyma

Menu
Wejście
Kategorie
Pielgrzymki [31]
Bliski wschód [14]
Relikwie i cudowne ikony [32]
Tradycje prawosławia [36]
Relacje międzywyznaniowe [45]
Rozważania teologiczne [48]
Inne [76]
Wyszukiwanie
Statystyka

Online razem: 1
Gości: 1
Użytkowników 0

Katalog artykułów

Główna » Artykuły » Rozważania teologiczne

DUSZA DZIECKA
 „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy Królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk.10, 14-15).
 
Niezwykłe to słowa Zbawiciela powiedziane o dzieciach. Niezwykłe także dlatego, że zarówno dotyczą dzieci jak i nas, dorosłych. Spróbujmy zastanowić się nad sensem tych słów i dlaczego dziecko postawione jest dla nas jako wzór doskonałości, do którego powinniśmy dążyć, aby dostąpić Królestwa Bożego.
 
Wszyscy kochamy dzieci. Często jednak nie zdajemy sobie sprawy jak wielce błogosławiony jest to stan w życiu człowieka. Wielu z nas, dorosłych, umęczonych pracą i codzienną bieganiną, wspomina z rozrzewnieniem lata dzieciństwa, lata wolne od trosk, pełne radości i pogody ducha. O, gdybyśmy zdołali zachować w naszym dorosłym życiu chociaż niektóre cechy dziecka: niewinność, nie pamiętanie krzywd, ufność i miłość do ludzi, radość życia - ludzie byliby lepsi i świat piękniejszy.
 
Oprócz cech właściwych dla wszystkich dzieci, obojętnie w jakich społecznościach przyszło się im żyć, nasze dzieci mają to szczęście, że mogą stać się chrześcijanami. A stają się nimi po przez Sakrament Chrztu, podczas którego otrzymują dar łaski Ducha Świętego. I ci co w imię Chrystusa przyjęli chrzest, w Chrystusa się oblekli – naucza Kościół.
 
W duszy każdego dziecka, przez sam fakt urodzenia, znajduje się nasionko dobra. Nasionko to z czasem powinno kiełkować. W przyrodzie aby nasionko jakiejś rośliny wykiełkowało konieczna jest wilgoć, powietrze i ciepło słoneczne. W przypadku dziecka warunki rozwoju dobra są następujące:
- wilgoć - to troska rodziców o jego zdrowie, zapewnienie mu jak najlepszych warunków rozwoju fizycznego, - powietrze - to pierwsze słowa modlitwy usłyszane z ust matki, to wdrożenie szacunku do rodziców i rodzeństwa, - ciepło słoneczne, bez którego niemożliwe jest życie - to wspólna modlitwa, to udział w nabożeństwach i w końcu przyjmowanie Świętych Darów. I jeśli rodzice są w stanie zapewnić dziecku takie warunki rozwoju - istnieje duża szansa, że dalsze życie młodego człowieka potoczy się właściwym torem.
 
W kanonach Świętych Ojców, przyjętych przez Kościół Powszechny, stoi pytanie: Od jakiego czasu czyny podlegają osądzeniu jako grzech? Odpowiedź brzmi: „Stosownie do rozumu i świadomości każdego człowieka”. A więc nie tylko chodzi o wiek, ale i świadomość popełnianych czynów.
 
Zgodnie z tradycją dzieci w wieku do 7 lat przystępują do Świętej Eucharystii bez spowiedzi. Przyjmuje się, że jest to okres rozwoju dziecka do pełnego pojmowania dobra i zła. Jednakże obecnie u wielu dzieci rozwój ten następuje znacznie wcześniej. W tej sytuacji na sumieniu rodziców i opiekującego się rodziną kapłana leży decyzja o konieczności wcześniejszej spowiedzi, poprzedzającej przyjęcie Świętych Darów.
 
Ale wróćmy jeszcze do niewinności dzieci. Obserwując ich zachowania nieraz zadajemy sobie pytanie: czy rzeczywiście dzieci nie grzeszą? A czym jak nie grzechem są ich kaprysy, wymuszanie na rodzicach spełnienia żądań, postępowanie wbrew wydawanym zakazom, ich egoizm wobec rodzeństwa. Rzeczywiście, dziecięca czystość i niewinność nie są doskonałe. Sakrament Chrztu wprowadza dziecko w nowe życie, nie oznacza to jednak, że z duszy zostaje zmyte piętno grzechu pierworodnego. Piętno to, niestety, jest dziedziczne, mówiąc obrazowo, zakodowane w naszych genach. Jednakże do pewnego okresu życia, skłonności do grzechu pozostają w dziecku jakby uśpione. Dlatego jego zachowań, a nawet nagannych czynów nie zalicza się do grzechu, bowiem dziecko nie posiada jeszcze dostatecznie rozwiniętej świadomości dobra i zła.
 
Powiedzmy też o niektórych dewiacjach w życiu dziecka. Jak już było powiedziane – w każdym z nas istnieje piętno grzechu pierworodnego. Zdarza się, że w odpowiednich warunkach piętno to, jak choroba nowotworowa, zaczyna rozrastać się. Szczególnie dotyczy to dzieci z rodzin patologicznych, w których nie tylko brak pozytywnych wzorców naśladowania, a nieraz odpowiednich środków do życia i fizycznego rozwoju dziecka. Biedne są takie dzieci, gdy w ich życiu występują tego rodzaju zjawiska. Praktyka pokazuje, że najważniejszą szkołą w życiu dziecka jest rodzina. I jeśli rodzina nie jest w stanie zapewnić dziecku normalnych warunków rozwoju, dziecko z czasem będzie „wychowywała” ulica. Niestety, zarówno w naszym społeczeństwie, a szczególnie w społecznościach tzw. trzeciego świata, zjawiska te są na porządku dziennym. W mediach pokazują w jakich warunkach żyją dzieci w Afryce, czy w Indiach. Pomoc charytatywna niesiona z zewnątrz jest kroplą w morzu. A ile dzieci pada ofiarą pedofilii i wszelkich dewiacji seksualnych.
 
Dusze dzieci wszędzie są piękne, bo noszą w sobie obraz Boży. To środowisko, w którym przyszły na świat, w którym żyją, niszczy ten obraz w niewinnych istotach, pozbawiając ich niejednokrotnie dzieciństwa. Smutne są to sprawy i co najgorsze - czujemy się bezradni aby zmienić los tych dzieci na lepsze.
 
W praktyce widzimy, że każdy z nas najważniejszą lekcją życia pobrał w domu rodzinnym. Mówi się, „jabłko pada pod jabłonią”. Dziś obserwujemy, że część rodzin rezygnuje nawet z chrztu dziecka, nie mówiąc jaką naukę o moralności, o Bogu taka rodzina jest w stanie przekazać swojemu potomstwu. Dziecko więc rośnie być może nawet w komfortowych warunkach, jednakże kierunek rozwoju dziecka nie zbliża go do Boga. A więc to rodzina, z dziecka-aniołka, czyni dziecko… nie będę nazywać tego po imieniu. Na skutki takiego „wychowania w rodzinie” nie trzeba długo czekać. Będą koledzy, dyskoteki, seks, narkotyki… Tu cisną się na myśl słowa Chrystusa o wielkiej odpowiedzialności za pokusę, tj. skierowanie człowieka na drogę zła i uniemożliwienie mu zbawienia. Taką odpowiedzialność, niestety, ponoszą rodzice.
 
A teraz powróćmy do cytatu na początku artykułu. Chrystus pokazuje nam jak wąskie drzwi prowadzą do Królestwa Bożego. Zastanówmy się, co w praktyce oznacza być takim jak dziecko? Oznacza to, że musimy wyzbyć się wielu rzeczy, których pełno w naszym życiu. Są to: egoizm, pycha, zachłanność, nienawiść, złośliwość, zawiść, mściwość, zazdrość, duma i jeszcze wiele podobnych rzeczy. Jednym słowem wymóg dla wielu z nas praktycznie nie do zrealizowania. Jak możemy żyć bez tego wszystkiego, czym żyliśmy przez wiele lat? Podobnie patrzymy na przykazanie Boże o miłowaniu naszych nieprzyjaciół, dobrem odpłacania za zło. Gdy Chrystus mówił, że łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne (szczelina w murze jerozolimskim) niż bogatemu dostąpić zbawienia - uczniowie zapytali Zbawiciela: „To kto może się zbawić”? Odpowiedź była prosta: Dla ludzi jest to niemożliwe, jednak możliwe dla Boga. I wystarczy aby człowiek podjął nawet próbę, wysiłek wyzbycia się tego balastu grzesznych nawyków - Bóg mu pomoże. Jeden ze Świętych Ojców mówił, daj Bogu malutki pieniążek dobra, a On obsypie cię stertą takich „monet”. A więc przede wszystkim trzeba chcieć i tak pokierować swoim życiem aby krok po kroku przybliżać się do stanu, w jakim byliśmy w dzieciństwie. Musimy wiedzieć, że jest to naprawdę możliwe. Dowodzi tego wielka rzesza świętych. Dowodzi tego niezliczona rzesza mnichów, którzy stanęli na drogę, obrazowo mówiąc, „upodabniania się do dzieci”. I choć nie wszyscy mogą być mnichami, okazuje się, że i wśród nas, są ludzie, którzy wybrali taką właśnie drogę życia, drogę „wąskich drzwi”, prowadzących do Królestwa Bożego. A może pójdźmy w ich ślady, póki jeszcze czas?
Kategoria: Rozważania teologiczne | Dodał: pielgrzym (2010-11-25)
Odsłon: 1311