Niedziela, 2024-05-05, 5:19 AM

Strona Jana pielgrzyma

Menu
Wejście
Kategorie
Pielgrzymki [31]
Bliski wschód [14]
Relikwie i cudowne ikony [32]
Tradycje prawosławia [36]
Relacje międzywyznaniowe [45]
Rozważania teologiczne [48]
Inne [76]
Wyszukiwanie
Statystyka

Online razem: 1
Gości: 1
Użytkowników 0

Katalog artykułów

Główna » Artykuły » Relacje międzywyznaniowe

CUD W SŁAWATYCZACH

W pobliżu naszego monasteru w Jabłecznej, tuż nad Bugiem, przy przejściu granicznym z Białorusią znajduje się osada Sławatycze. Miasteczko jak wiele innych i nie o nim chciałbym opowiedzieć. Ostatnio w Internecie pojawił się filmik pokazujący najpiękniejsze cerkwie w Polsce. Na liście tej znalazła się między innymi cerkiew w Sławatyczach, jako perła architektury cerkiewnej. Poznajmy bliżej dzieje tej niezwykłej cerkwi.

Cerkiew w Sławatyczach p.w. Opieki Matki Bożej została wzniesiona na początku XX wieku. Jest zbudowana w stylu bizantyjsko-eklektycznym. Jej fundatorem był Bazyli Paschałow z Moskwy. Poświęcenie cerkwi miało miejsce w 1912 roku. Rzadkością są unikatowe zewnętrzne zdobienia – we wnękach poniżej dachu, na elewacji świątyni umieszczono pisane na blasze i złocone ikony, przedstawiające sceny z życia Chrystusa. Wewnątrz cerkwi na uwagę zasługują rzadko spotykane okrągłe ikony w ikonostasie, umieszczone na łuku nad carskimi wrotami. W cerkwi znajdują się dwie szczególne ikony z przełomu XVIII-XIX stulecia „Chrystus Pantokrator” i „św. Mikołaj Cudotwórca”.

Ciężkie były losy tej świątyni w okresie międzywojennym. Na mocy decyzji władz państwowych z 1938 r. cerkiew była przeznaczona do rozbiórki. Jednak Bóg uchronił ją przed zniszczeniem. Pomimo, iż przy cerkwi była już ekipa gotowa do jej zburzenia, w obronie cerkwi stanął ksiądz proboszcz ze znajdującego naprzeciwko kościoła rzymskokatolickiego. Miał on wypowiedzieć słowa „jeżeli chcecie rozebrać cerkiew, to zacznijcie od kościoła”. Takich gestów i czynów nie zapomni ani Bóg, ani człowiek.

Cerkiew przeszła boleśnie także okres po II wojnie światowej. „Akcja Wisła” zadała wielki cios prawosławnym, którzy w 1947 r. musieli opuścić swoje domy i świątynie i wyjechać na ziemie odzyskane. Sławatycką cerkiew, z braku wiernych, zamknięto.

Rozbudzone wcześniej napięcia między narodowościami i religiami wciąż były żywe. Cerkiew – pamiątka po mieszkających od wieków w Sławatyczach prawosławnych, stała się obiektem agresji miejscowych. Wybito wszystkie szyby, w środku urządzano libacje alkoholowe, załatwiano potrzeby fizjologiczne – o tym wszystkim można przeczytać w dzienniku sławatyckiej cerkwi, spisywanym przez tutejszego wieloletniego starostę, Maksyma Szaleckiego. Był on kolejarzem i dlatego uniknął wywiezienia. W 1957 r. przyjechał z Chełma na ojcowiznę. Zbierał opowieści naocznych świadków o bezczeszczeniu cerkwi w latach, kiedy nie było tu prawosławnych. Czasy, kiedy sam powrócił do Słowatycz wciąż nie były łatwe. Zeszyt – Dniewnik zapisi Sławatyckoj Cerkwi, Maksym Szalecki schował w tajnej szufladzie w anałojczyku. Znaleziono go zupełnie nie dawno, podczas wymiany anałojczyków na nowe.

Ludzie bali się mówić wprost, co się działo w sławatyckiej cerkwi, ale o wydarzeniach z roku 1950 pamiętali. Prawosławnych wtedy w Sławatyczach nie było. Do opuszczonej cerkwi nie była doprowadzona elektryczność. Pomimo to pewnej nocy nad cerkwią pojawiła się światłość wydobywająca się z ołtarza. Niezwykłe światło było widoczne w promieniu dziesięciu kilometrów. Patrol graniczny obudził kilku mieszkańców Sławatycz i katolickiego księdza Pastewskiego. Po tym zdarzeniu starsi mieszkańcy, katolicy, przez jakiś czas zbierali się pod drzwiami cerkwi, klęcząc i płacząc modlili się. Ksiądz Pastewski kazał oczyścić cerkiew i zabić drzwi deskami, aby nikt więcej nie bezcześcił Domu Bożego.

Cerkiew doczekała się powrotu wiernych – garstki pośród tych prawosławnych, którzy zostali wysiedleni. Dzięki staraniom przełożonego monasteru w Jabłecznej, archimandryty Eulogiusza, w 1965 r. władze państwowe zgodziły się na otwarcie cerkwi i przeprowadzenie małych remontów. Do 1998 r. pozostawała pod opieką braci monasterskiej z Jabłecznej. Później tutejszą parafię obsługiwał kler diecezji. Nie wielu wiernych i brak domu parafialnego powodowały, że duchownego na stale w Sławatyczach nie było.

W latach 2014 -2016, dzięki pozyskanym zagranicznym środkom finansowym (w ramach projektu „Wschodniosłowiańskie dziedzictwo kulturowe – konserwacja, renowacja, digitalizacja zabytkowych cerkwi”) świątynia została gruntownie odrestaurowana. Remont cerkwi został w 2018 roku nagrodzony Laurem Konserwatorskim.

Historia tej cerkwi, szczególnie jej ocalenia przed rozbiórką i likwidacją jest niezwykła. Przypadek zaiste niespotykany, aby ksiądz rzymskokatolicki stanął w obronie prawosławnej cerkwi. Osoba księdza zasługuje nie tylko na wielką wdzięczność ale myślę i nagrodę w niebie.

Co do reszty opisanych zdarzeń z cerkwią – jej profanacja przez miejscową ludność, z pewnością uważającą siebie za prawowiernych katolików, jest przerażająca. Niestety, takich przypadków było wiele. Pamiętam jak młodzi kapłani, jeszcze w czasie studiów teologicznych, nieśli posługę na tamtych terenach, opowiadali jakich przestępstw dopuszczali się miejscowi wobec prawosławnych świątyń.

Apogeum nienawiści wobec mniejszości etnicznych wyznających prawosławie stanowiła decyzja rządu polskiego z 1938 r. o masowym burzeniu obiektów sakralnych na Chełmszczyźnie i Podlasiu. Pomimo iż prawosławni mieszkali na tych terenach od wieków, uznano ich jako spuściznę po okupantach, czyli Rosji. Pod ciosami burzycieli padły setki prawosławnych świątyń. Na liście do zburzenia, jak mówiliśmy, była i cerkiew w Sławatyczach.

Z perspektywy minionych lat możemy stwierdzić, że zarówno w sowieckiej Rosji jak i Polsce osoby uczestniczące czy to w profanacji, a szczególnie w burzeniu świątyń, wydawały tym samym na siebie wyroki śmierci. W Rosji zburzono tysiące cerkwi i zginęły miliony, w Polsce zrównano z ziemią setki – zginęły tysiące. Niektórzy do tych ofiar zaliczają również oficerów rozstrzelanych w Katyniu. Część z nich nadzorowała burzenie świątyń w Polsce.

Czym jest świątynia na ziemi pokazał Sam Bóg w Sławatyczach. Cerkiew to Dom Boży i jest cząstką nieba na ziemi. Słup światła, które promieniowało z ołtarza dowodzi, że nawet opuszczona i sprofanowana cerkiew jest nadal świątynią Bożą. Opiekują się nią święci aniołowie. Ich śpiewy nie tak dawno policjanci słyszeli w opuszczonej cerkwi św. Archanioła Michała w Czarnobylu. Ich śpiewy nagrano także w jednej z cerkwi na Atosie.

I jeszcze jedna refleksja na temat okupantów w Polsce. Gdy w 1915 r. Polskę masowo opuszczali Rosjanie, wszędzie tam gdzie stacjonowało wojsko i mieszkali cywile były cerkwie. W całym kraju były ich setki. Niemal w stu procentach zostały starte z oblicza ziemi. A była to spuścizna uświęcona modlitwą, gdzie przez lata sprawowano świętą Liturgię. A zatem to także były Domy Boże.

A zapytajmy co pozostawili po sobie okupanci z zachodu. Odpowiedź jest prosta – obozy śmierci i piece krematoryjne. Miliony pozbawionych życia istnień ludzkich. I z potomkami tych zachodnich pielęgnujemy braterskie stosunki, zaś tych ze wschodu najchętniej wytrzebilibyśmy w pień. Tacy już jesteśmy.

________________________________________

Źródło: Gazetka Bractwa św.św. Cyryla i Metodego nr 1/2021

Kategoria: Relacje międzywyznaniowe | Dodał: pielgrzym (2021-04-22)
Odsłon: 231