Czwartek, 2024-03-28, 3:42 PM

Strona Jana pielgrzyma

Menu
Wejście
Kategorie
Pielgrzymki [31]
Bliski wschód [14]
Relikwie i cudowne ikony [32]
Tradycje prawosławia [36]
Relacje międzywyznaniowe [45]
Rozważania teologiczne [48]
Inne [76]
Wyszukiwanie
Statystyka

Online razem: 1
Gości: 1
Użytkowników 0

Katalog artykułów

Główna » Artykuły » Relikwie i cudowne ikony

BADANIE C A Ł U N U NA SORBONIE
Całun Turyński (w języku cerkiewno-słowiańskim – Płaszczanica) był wywieziony z Konstantynopola do Francji w 1204r. w czasie IV Wyprawy Krzyżowej. W 1532 r. groziła mu utrata na skutek pożaru. W końcu XVII w. całun był przewieziony do Turynu w Włoszech, gdzie przechowywany jest do dzisiaj. Całun był wielokrotnie fotografowany i badany w wielu krajach. Poniżej przedstawiamy wyniki badań Całunu przeprowadzone na Sorbonie we Francji. Opis jest wstrząsający. Pokazuje jak wielkie, straszliwe, niewyobrażalne męki i cierpienia poniósł Zbawiciel za grzechy świata.
 
„Kość nosowa złamana od uderzenia z lewej strony. Lewy policzek silnie napuchnięty – on przylegał do Całunu i jego odbicie jest bardziej wyraźne niż prawego policzka. Twarz nad kością policzka rozbita i ta strona ma wysięk. Podbródek widoczny wyraźnie, szczególnie z lewej strony. Z prawej strony jest na nim plama krwi lub głęboka rana. Wyraz twarzy asymetryczny. Ten Człowiek bardzo wiele przecierpiał. Wiele jest śladów uderzeń biczem. Było ich nie mniej niż 40 ! Bito po plecach, piersiach i nogach.
 
Plecy podniesione. Klatka piersiowa posiada formę jak u ludzi umierających od uduszenia (nie dawno medycyna określiła, że ludzie ukrzyżowani umierali od uduszenia). Na ręce poniżej nadgarstka – wielka plama od rany. Rany na nogach w tych samych miejscach co na rękach i tego samego rodzaju.
 
Rany porażająco realne we wszystkich swoich detalach: w górnej części policzków i na czole brązowe plamy - zapiekłe krople krwi. Przedstawiają one formę wieńca (wieniec cierniowy Zbawiciela). Kropla nad lewą brwią nieco wydłużona: krew wyciekała z rany, potem zapiekła się na skórze. Taka kropla zawsze przyjmuje formę miseczki: erytrocyty zastygają po bokach, a wewnątrz pozostaje osocze, ciecz która wyparowuje wcześniej i stąd w czasie tego procesu powierzchnia kropli jakby zapada się. To miejsce i odbiło się na Całunie z idealną dokładnością, jako nieco jaśniejsze. Tu należy zauważyć, że nigdy i nigdzie żaden malarz nie zdołał tak naturalnie przedstawić kroplę krwi. Kropla krwi na Całunie była sucha znacznie wcześniej, około 12 godzin przed śmiercią. Wynika to z koloru i formy jej odbicia na Całunie (biczowanie miało miejsce dobę przed śmiercią). Na piersi (na Całunie – z lewej strony, to jest na ciele - z prawej) plama od rany między żebrami w obwodzie 4,5 cm. Poniżej znajduje się inna plama mająca formę cieknącej krwi. Krew pociekła, gdy Człowiek w czasie naniesienia rany znajdował się w pozycji pionowej. Struga krwi bardzo obfita i posiada idealny naturalny kształt. Na Całunie widoczne jest jej jasne odbicie.
 
Na lewej ręce rana i duże zgęszczenie krwi (prawej ręki nie widać, na niej leżała lewa). Oba nadgarstki ciemne, ponieważ silnie zroszone krwią od przebitych ran. Krew ściekała po rękach do łokci. Gwóźdź był wbity nie pośrodku dłoni, jak przyjęto przedstawiać, lecz wyżej w centrum nadgarstka, pomiędzy kości.
 
Rany na nogach są widoczne obie. Obrys ich bardzo wyraźny, bowiem krew zapiekła się znacznie wcześniej niż dotknęło ją płótno. W jednym miejscu krawędzie krwawej plamy są postrzępione ponieważ ciecz bardziej rozeszła się po nitkach płótna i na tym miejscu plama jest jaśniejsza. Jest to plama od osocza, które wyciekło z rany przy zdejmowaniu z krzyża: zaschnięta rana została naruszona przy wyjmowaniu gwoździa.
 
Wzdłuż całych pleców i miednicy znajdują się rany od biczowania, jedna obok drugiej, każda o średnicy 3 cm. W centrum uderzenia odbicia ciemniejsze bowiem tam były rany głębsze i więcej krwi. Na krawędziach ran plamy jaśniejsze - tam było osocze, które wyciekało dłużej, bowiem rany podrażniało odzienie i zasychały powoli. Ranami tymi usiane są całe plecy, talia i poniżej.
 
Rany zostały naniesione specjalnym biczem używanym przez Rzymian: (zwanym flagrum). Wykonany był z kilku sznurów z wielkimi metalowymi ciężarkami zamocowanymi na końcach. Na prawym ramieniu szeroki pas – ślad od ciężkiego Krzyża, który Zbawiciel niósł na Golgotę.
 
Twarz straszliwie pobita, złamana kość nosowa, opuchnięty prawy policzek i rozbita twarz nad kością policzka. I jednocześnie na twarzy panuje królewska jasność i spokój – twarz, drugiej takiej nie ma na świecie. Trudno jest nawet sobie wyobrazić (bowiem byłoby to rzeczą nieprawdopodobną), żeby nie było to ciało Jezusa Chrystusa. Któż inny w historii, przy wszystkich opisanych okolicznościach i dowodach, mógł mieć takie same rany, również umrzeć ukrzyżowanym, w tym samym czasie, wśród tegoż narodu, żeby nie zdążyli Go namaścić, żeby Całun był naszykowany, żeby ktoś inny miał taką zdumiewającą, przepiękną i jedyną w świecie twarz, któżby jak nie Chrystus pozostawałby nie dłużej dwóch-trzech dni w Całunie – bowiem w przeciwnym wypadku nie byłoby obrazu na płótnie, gdyż rozkład ciała (już nie parowania) zniszczył by jasne plamy i rysunek na Całunie.
 
Należy dodać, że badania Całunu nadal trwają. Ich rezultatem są nowe, dotąd nie znane, fakty. Jednym z nich jest oświadczenie naukowców, że na Całunie znaleziono m.in. drobiny chleba, co może sugerować, że służył on jako serweta Ostatniej Wieczerzy, na której był ustanowiony Sakrament Eucharystii. Odkrycie to może uzasadniać istnienie w Kościele Prawosławnym Antiminsu, chusty, na której przedstawiony jest Zbawiciel złożony do grobu. Na chuście tej odprawiana jest Eucharystia Święta. Nie jest wykluczone, że sam Całun przez lata służył jako Antimins, stąd drobiny chleba na nim.
 
I jeszcze jedno ważne wydarzenie. Tak jak miłosierny Bóg dla potomnych na wieki utrwalił w kamieniu zarys Krzewu Gorejącego na Synaju - symbolu dziewictwa Przenajświętszej Marii Panny – tak również oprócz Całunu, odgłosy biczowania Jezusa Chrystusa zostały po wszystkie czasy utrwalone w kamieniu. Jest nim kolumna, do której Chrystus był przywiązany w czasie biczowania. W każdy Wielki Piątek w Świątyni Grobu Pańskiego w Jerozolimie, pielgrzymi przykładają policzki do płyty marmurowej nad kolumną biczowania i nasłuchują odgłosy biczowania. Nieraz są one bardzo wyraźne.
 
Tuż za kolumną wisi obraz Chrystusa w koronie ciernistej. W 2001 r. w Wielki Piątek zdarzył się tu wielki cud, który widziało wielu ludzi. Mianowicie, na nogach Chrystusa pojawiła się krew, która ściekała wzdłuż łydek. Krople krwi były widoczne również poniżej stóp Chrystusa. Krew znajdowała się w samej ikonie, więc nikt nie mógł pobrać jej na watkę. Bóg pozwolił widzieć ten wielki cud również autorowi niniejszego opracowania.
 
_____________________ 
Oprac. na podst. „Nie znany świat wiary”. Sretienskij Monastyr, Moskwa 2002
 
Post scriptum
 
Po przeczytaniu tego wstrząsającego opisu badań Całunu - niemalże jedynej na świecie relikwii, dokumentującej męki naszego Zbawiciela, nasuwa się pytanie czy ktokolwiek z badających naukowców uronił chociaż jedną łzę współczucia Temu, czyje Ciało tak straszliwie skatowane pokrywał Całun. Zatrzymajmy się na chwilę nad tym wątkiem.
 
Czy nie zastanawia nas fakt jak do tego doszło, że człowiek podniósł rękę na swojego Stwórcę i Zbawiciela? Straszne, że uczyniła to istota stworzona dla nieśmiertelności i niegdyś tak bliska Bogu, a na skutek upadku utraciła i nieśmiertelność i stała się zabójcą. Zabijać nauczyła się od samego początku. Wymordowała nawet posyłanych przez Boga proroków, którzy nawoływali do opamiętania się, a Izajasza, który przepowiedział w szczegółach przyjście na ziemię Zbawiciela, żywcem przecięła drewnianą piłą!
 
I zobaczmy co czyni Bóg; zamiast zgładzenia z oblicza ziemi takich ludzi, posyła do nich Swojego Jednorodzonego Syna, Stwórcę wszechświata. Przyjmuje On postać sługi, stając się synem człowieczym. „Jak baranek dał się prowadzić na zabicie i jak jagnię przed strzegącymi Go nie wydał głosu”. O jakaż niewyobrażalna pokora, jakaż głębia miłosierdzia do upadłego człowieka. I gdy Zbawiciel uzdrawiał niezliczoną ilość chorych, wskrzeszał umarłych - wybrańcy narodu twierdzili, że czyni to siłą belzebuba. I w końcu, gdy oprawcy prześcigali się w swoich zdziczałych, zwierzęcych torturach - On modlił się o wybaczenie im grzechu, kierowany niewypowiedzianą miłością. Jednakże cierpiąc na Krzyżu niewyobrażalne męki i będąc w totalnym osamotnieniu, wołał do Boga Ojca: „Boże Mój, Boże, po cóżeś mnie opuścił”- tak jakby powątpiewał w sens Swoich cierpień zadanych przez upadłe stworzenie.
 
I pomimo, iż cierpienia, śmierć i zmartwychwstanie otworzyły ponownie bramy raju, a także powstał na ziemi Kościół Chrystusowy, człowiek - zabójca nie daje za wygraną. Morduje początkowo niemal wszystkich uczniów Chrystusa, następnie topi we krwi tysiące i tysiące chrześcijan. I choć minęły od tych wydarzeń całe wieki, człowiek nie wiele się zmienił. Jeszcze raz w XX wieku powtórzył straszliwy proceder mordując niezliczoną ilość wyznawców Chrystusa. Mało tego doszedł już do takiego etapu „rozwoju”, że samo istnienie Boga uznał za nie realne. Nie dziwmy się więc, braku współczucia cierpieniom Chrystusa np. ze strony badających Całun. Dziś media donoszą, że z próbek krwi pobranych z Całunu, naukowcy już są w stanie odtworzyć całą postać Chrystusa. Miejmy nadzieję, że Bóg do tego nie dopuści i pomiesza im zmysły jak niegdyś budowniczym wieży babilońskiej.
Kategoria: Relikwie i cudowne ikony | Dodał: pielgrzym (2011-04-02)
Odsłon: 1580