Sobota, 2024-04-20, 10:24 AM

Strona Jana pielgrzyma

Menu
Wejście
Kategorie
Pielgrzymki [31]
Bliski wschód [14]
Relikwie i cudowne ikony [32]
Tradycje prawosławia [36]
Relacje międzywyznaniowe [45]
Rozważania teologiczne [48]
Inne [76]
Wyszukiwanie
Statystyka

Online razem: 1
Gości: 1
Użytkowników 0

Katalog artykułów

Główna » Artykuły » Relacje międzywyznaniowe

RELACJE KATOLICYZM PRAWOSŁAWIE
W niniejszym artykule będzie mowa o rzeczach trudnych, ktoś powie kontrowersyjnych. Ale będę mówił o tym co wiem, co czuję, co czuje większość moich współwyznawców - prawosławnych obywateli Polskiej Rzeczpospolitej.
 
Z wykształcenia jestem teologiem prawosławnym. Zdobyte wykształcenie pozwala mi nieco szerzej widzieć sprawy dotyczące wyznania. Jestem już nie młody więc mam już za sobą i pewne doświadczenia życiowe i pamiętam wiele spraw z przeżytego okresu. Sporo czytam, a ostatnio podróżuję jako pielgrzym do sanktuariów i katolickich i prawosławnych. Mam więc możliwość oceny przeżytych doznań i artystycznych i duchowych. Ale o tym opowiem później. Teraz chciałbym poruszyć temat, a właściwie zagadnienie i spróbować odpowiedzieć na trudne pytanie – dlaczego wyznawcom prawosławia w Polsce tak żyło się trudno. Dlaczego rzymscy katolicy uważają nasze wyznanie jako coś gorszego, naszą wiarę za niegodną mianować się Kościołem Chrystusowym. Na potwierdzenie tych gorzkich słów zacytujmy niedawną wypowiedź jednego z katolickich publicystów - Adama Małaszewskiego, opublikowaną 10 kwietnia 2009 r. na portalu internetowym „Rodziny Katolickiej” . A oto i ona:
 
„Wiadomo przecież, że poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia, zaś prawosławni chrześcijanie są dziedzicami dokonanej w 1054 roku schizmy, od której nie chcą się zdystansować, nie chcą porzucić błędów, dotyczących nauki o Świętej Trójcy, a także nie zamierzają powrócić do jedności z jedynym następcą św. Piotra biskupem Rzymu – papieżem, który przez samego Boga jest wyposażony w prymat jurysdykcyjny nad całym Kościołem, zgodnie dogmatem Soboru Watykańskiego I. Fałszem jest głoszenie równości pomiędzy schizmatyckim Wschodem a Kościołem katolickim oraz negowanie prawdy o konieczności powrotu schizmatyków do Kościoła, od którego odeszli. Wszelkie dokumenty Magisterium katolickiego, dotyczące Kościoła, jego jedności, prawd wiary i struktury hierarchicznej, jednoznacznie i absolutnie wykluczają uznanie prawosławia za równorzędne z Kościołem katolickim, a to z racji herezji i schizmy głoszonej na Wschodzie, do których zalicza się filioque, nauki o czyśćcu, dogmatu o nieomylności papieża i jego prymatu. Słowa „Kościół jeden, święty, katolicki i apostolski” odnoszą się wyłącznie do Kościoła rzymskiego, którego jedność opiera się na prawdziwej wierze, sakramentach świętych i prawowitym zwierzchnictwie kościelnym. Prawdziwy Kościół to Kościół rzymski. Inne pojmowanie tych prawd zakrawa na szaleństwo i obrazę prawdziwej nauki Kościoła rzymskiego. Byłaby to walka z Prawdą. W Kościele katolickim nigdy nie było tolerancji i akceptacji dla herezji, a prawosławie nie może być niestety uznane za rodzinę siostrzanych Kościołów lokalnych. Nie ma więc sensu prowadzić dialogu z Cerkwią, która nie jest przecież „prawdziwym Kościołem Chrystusa, ale wspólnotą schizmatycką, która jest samozniszczeniem Kościoła”, można ją tylko nawracać, bo Kościołami naprawdę siostrzanymi wobec Rzymu są w istocie jedynie Kościoły unickie”.
 
Gorzkie są to słowa i co najgorsze pozbawione podstaw teologicznych. Przypominają one jakże częste oskarżenie ofiary przez przestępcę. Niestety na takiej „teologicznej filozofii” budowane są od wieków relacje katolików do prawosławnych. 
Dzisiaj wyznawcom judaizmu niektórzy zarzucają, że dwóch tysięcy lat było za mało, aby zapoznali się z drugą częścią Pisma Świętego – tj. Nowym Testamentem i przekonali się jak ciężki popełnili błąd odrzucając i mordując Mesjasza. Podobny zarzut należałoby postawić teologom katolickim – aby wreszcie zbadali teologiczne podstawy swoich dogmatów uchwalanych na soborach Watykańskich. Do takich analiz nawołuje m.in. jeden z wybitnych, znanych na świecie, teologów katolickich ks. Profesor Wacław Hryniewicz. Wątpliwe jednak, czy do tego kiedykolwiek dojdzie. 
Nie jest naszym zamiarem polemizowanie z postanowieniami wspomnianych soborów, jednakże dla przykładu warto wspomnieć jak powstał w katolicyzmie dogmat „filioque”. Wiadomo, że „Credo”, czyli wyznanie wiary, zostało ustalone przez cały Kościół na Soborach Powszechnych w Nicei i Konstantynopolu. Jednakże na lokalnym synodzie w Toledo z 693 r. duchowieństwo hiszpańskie dokonuje tłumaczenia wyznania wiary na język łaciński i popełnia pozornie nieistotny błąd językowy, być może nie zamierzony. Duch Święty w greckim oryginale miał pochodzić od Boga Ojca, ale w łacińskim przekładzie oddano to jako filioque czyli od „Ojca i Syna” co praktycznie zmieniło sposób rozumienia Trójcy Świętej. Wystarczyło poprawić pomyłkę i zażegnano by nadciągającą burzę, ale Karol Wielki – król Franków, a więc osoba świecka, zaakceptował nową formę i uznał ją jako dogmat. Oczywiście, wywołał tym oburzenie greckiego Wschodu widzącego w filioque nie tylko błąd ale i wielką herezję. 
Drugi rażący przypadek dotyczy niepokalanego poczęcia Matki Bożej. Początki tego katolickiego dogmatu sięgają wieku XV. To papież Sykstus IV ustanowił święto Niepokalanego Poczęcia. Pomijając podstawy teologiczne tego dogmatu, których zdaniem Prawosławia brak, zwróćmy uwagę na samą osobę nieomylnego papieża. A była to postać niezwykła, której dzieje zapisane są na ciemnych kartach historii Watykanu, mianowicie dokonał gwałtu na swoich siostrach, a z najstarszą miał nawet kilkoro dzieci. Wątpliwy to zaszczyt dla Tej, którą uznał za Niepokalaną. Przykłady można mnożyć, jest ich wiele. A takie postacie kryminogenne jak Cezar Borgia, czy papież Aleksander VI, uważany za wielkiego mordercę – wszyscy oni byli wikariuszami Chrystusa, Jego namiestnikami na ziemi. Tego inaczej nazwać nie sposób jak czyste bluźnierstwo. Co do nieomylności papieży - to tylko sam Bóg jest niemylny. Nawet święty Piotr się mylił deklarując Chrystusowi swoją dozgonną wierność, a tej samej nocy trzykrotnie wyrzekł się swojego Nauczyciela, czy np. twierdzenie św. Piotra o konieczności poddawania wszystkich chrześcijan obrzezaniu – czemu sprzeciwili się inni apostołowie.
 
Zastanawiające jest skąd bierze się tak wielka duma katolików i przeświadczenie o swoich racjach. Nawet same pojęcie schizma historycznie powinno odnosić się bardziej do rzymskich katolików niż prawosławnych. Przez tysiąc lat Kościoły Wschodu i Zachodu stanowiły jeden Kościół Powszechny. I pomimo wielu prób zniweczenia, przez różne ugrupowania reformatorów, postanowień siedmiu Soborów Powszechnych twardo wspólnie broniły tej skarbnicy dogmatycznej Kościoła Chrystusowego. Skarbnicy tej nie naruszył w żadnym przypadku i chroni jej dotychczas Kościół Prawosławny. I temu Kościołowi zarzuca się schizmę, bowiem nie uznaje modyfikacji postanowień tych soborów. Zapytajmy wprost - kto zerwał z Prawosławnym Wschodem. To przecież legat papieski - kardynał Humbert w 1054 r. złożył na ołtarzu w Agia Sofia w Konstantynopolu bullę z rzuceniem klątwy (ekskomuniki) na Prawosławie, co było równoznaczne z zerwaniem więzi z Prawosławnym Wschodem. Nie konsultował nawet swojej decyzji z papieżem, który już wtedy nie żył. Nieco później w czasie IV krucjaty wschodniej katolicy nie tylko doszczętnie ograbili Bizancjum, wymordowali wielu jego mieszkańców, ale na tym samym ołtarzu w Agia Sofia posadzili prostytutkę. Warto pamiętać o tych wydarzeniach i nie tylko o nich. Cała tysiącletnia historia stosunków katolicko - prawosławnych posiada wiele, wydawałoby się kuriozalnych przykładów, kiedy na tle etniczno - religijnym mordowano nie tylko wiernych ale i duchowieństwo prawosławne, masowo niszczono ich świątynie, siłą narzucano unię z katolicyzmem itp. A nieomylni papieże zaliczali do groma świętych m.in. pogromców prawosławia czy to na wschodzie czy w Chorwacji. Czyżby nie znali oni prawdy historycznej? Przykro jest o tym wszystkim mówić.
 
Ciągle zadajemy sobie pytanie co i kto stoi za tą odwieczną ekspansją katolicyzmu na wschód, czy też podgrzewaniem nienawiści do wyznawców prawosławia. A może tacy „teologowie” jak zacytowany na wstępie. Ale przecież tak nie dawno w wielką rocznicę – dwóch tysięcy lat od przyjścia na ziemię Zbawiciela Świata, gdy cały prawosławny świat po przez swoich hierarchów dziękował Bogu w Ziemi Świętej za ten dar Niebios – papież, chyba z rozpaczy, że w tym nie uczestniczy, ogłosił światu, iż tylko w katolicyzmie jest zbawienie. 
Czy nieomylny papież mówił prawdę, starałem się osobiście przekonać w czasie wielu moich podróży pielgrzymkowych, o których wspominałem. Zanim wyruszyłem na Wschód zwiedziłem Włochy. Była to prawdziwa pielgrzymka do najważniejszych sanktuariów katolickich we Włoszech. Byliśmy więc w Wenecji, Padwie u św. Antoniego, Weronie, w Loretto, gdzie jest domek Matki Bożej, w świątyniach Rzymu, w klasztorze Monte Cassino, Florencji, Sienie, w Asyżu u św. Franciszka, w Pizie itp. Wszyscy byliśmy pod silnym wrażeniem tego co zobaczyliśmy. Przepiękne świątynie i pałace. Tyle wspaniałych rzeźb i pomników. Już samo obejrzenie w Watykanie niezwykłej kolekcji arcydzieł, zaliczanych do dziedzictwa światowego, daje odpowiedź jakich ludzi wydała ziemia włoska. A są w śród nich i Leonardo da Vinci i Michał Anioł i Rafael i Caravaggio i wiele innych, których imiona zna cały świat. Mówiąc o wrażeniach , doznaniach religijnych i intelektualnych, w szczególności wyniesionych ze świątyń Italii, muszę jednak powiedzieć, że na ten temat mam mieszane uczucia. Z pewnością turysta znajduje tu wszystko czego szukał, a może i znacznie więcej. Mi tu czegoś brakowało, choć w świątyniach były i rzeźby i piękne obrazy i całe bogactwo wystroju wewnętrznego. A mianowicie brakowało tu sacrum. Nie wyobrażam sobie zanoszenia modlitw przed rzeźbą świętego wykonaną w marmurze. Przecież takie same rzeźby zdobią miasta np. rzeźba króla Dawida przed bazyliką we Florencji. Obrazy zaś, chociaż twórcami ich byli wielcy malarze, nie wiele mają wspólnego z prawdziwymi ikonami. Nie widzieliśmy też relikwii świętych w rozumieniu Wschodu, gdzie od setek lat zachowały się ciała świętych. Nie mówimy tu o nabożeństwach katolickich, również bardzo zubożonych w swej treści, na skutek zerwania więzi z wielkim dorobkiem mistyków Wschodu. Wszędzie się czuje ubóstwo duchowe, przerost formy nad treścią. Podobne odczucia wynosiłem ze świątyń katolickich w wielu krajach Europy, bowiem wiele podróżowałem z racji pracy zawodowej. 
 
Pielgrzymowałem też do sanktuariów Grecji, a więc do kraju prawosławnego. Jest tu również wiele do zobaczenia. I Meteory i Atos - to miejsca jedyne na świecie. Tu jednak, pomimo innych tradycji, w świątyniach prawie namacalnie wyczuwa się Łaskę Ducha Świętego.  Emanuje  ona z wielu cudownych ikon i relikwii świętych.  
Najsilniejszych jednak przeżyć duchowych doświadczyłem w czasie kilku pielgrzymek do Ziemi Świętej. Uczestniczyłem w uroczystościach Wielkiej Nocy. Na własne oczy widziałem kilkakrotnie zejście cudownego światła na Grób Chrystusowy, o którym mnich katolicki na Syjonie, będący tam od 20 lat, a pochodzący spod Olsztyna, nawet nie słyszał ! A w Internecie podają, że prawosławni świętują Wielkanoc w Jerozolimie z pochodniami! Ogień ten schodzi z Niebios od dwóch tysięcy lat i wie o tym cały świat prawosławia, bo tylko hierarchowie prawosławni godni są tej wielkiej łaski by zapalić świece od cudownego światła z Grobu Chrystusowego. Dziś światło to dociera w  samolotami do odległych zakątków świata do świątyń prawosławnych, gdzie celebrowane jest nabożeństwo Wielkiej Nocy. Z jakim zażenowaniem obserwowałem uroczystości tego wielkiego święta w katolickiej katedrze w Warszawie. Tu przed wejściem do świątyni rozpalono zwykłe ognisko. To namiastka cudownego ognia z Jerozolimy. Jakie to smutne.  
 
Wiele intelektualnych, a głównie duchowych, wzruszeń dostarczyły mi pielgrzymki na wschód na Ukrainę, Białoruś, czy do Rosji. Ktoś, kto nie widział niezliczonych sanktuariów tych ziem, albo nawet zwiedzał je, ale z nastawieniem jakie wpoiła dla wielu miniona epoka, poniósł niepowetowaną stratę. Wskażcie mi gdzie na świecie są sanktuaria jak Kijewo-Pieczerskaja Ławra z ponad setką relikwii świętych, Pskowsko-Pieczerskij monaster – również z dziesiątkami relikwii, monaster na wyspie Wałaam na Ładodze, monaster na wyspach Sołowieckich na Morzu Białym, Piuchtickij monaster w Estonii, nie mówiąc już o wielkich klasztorach Rosji centralnej. Część z tych świętych miejsc widoczna jest z kosmosu, bowiem świecą one nieziemskim światłem, o czym upewnili się kosmonauci po wylądowaniu. Bóg dał mi tę szansę pielgrzymować do tych świętych miejsc.
 
W 2009 r. uczestniczyłem również w niezwykłej pielgrzymce. Byliśmy w sanktuariach Smoleńska, Moskwy, Siergijew Posadu, Pierejesławla, Rostowa, Jarosławla, Kostromy, Suzdala, Władimira, Muroma, Diwiejewa, Optinoj Pustyni. Tu bije historyczne, a zarazem duchowe serce Rosji zwane powszechnie Zołotym Kolcom, czyli złotym pierścieniem. A oto doznania wyniesione z tej pielgrzymki. Pod względem turystycznym można powiedzieć doznania są niemal bajkowe. Zabytki architektoniczne tych miast, ogromna masa niezwykłych świątyń, znaczna część których zaliczona jest do dziedzictwa kultury świata. Jednakże w tych niezwykłych świątyniach i klasztorach, do niedawna zdewastowanych, dziś trwa niemal nieustanna modlitwa. Nas prawosławnych z Polski łatwo rozpoznają, bowiem żegnając się rzadko czynimy pokłon do pasa. W Rosji czynią to wszyscy. A nabożeństwa są długie i nikt nie rozgląda się za miejscem siedzącym. Do świątyń powróciły ocalałe cudem ikony i relikwie świętych. Klasztory i seminaria zapełniły się kandydatami na mnichów i księży. Ich poprzedników w większości wymordowano. Stąd niezwykłym owocem ziemi rosyjskiej minionego wieku była niezliczona ilość ludzi, którzy oddali swoje życie za Chrystusa. Tylko w 2000 roku do grona świętych Cerkwi Rosyjskiej zaliczono ponad tysiąc osób. A ilu jeszcze świętych pozostaje niekanonizowanych, imiona których zna tylko Bóg.
 
Od wielu ikon, szczególnie Matki Bożej, ludzie doznają po modlitwach cudu uzdrowień. Wiele ikon, obojętnie z czego zostały wykonane, wydziela cudowny olejek zwany myrrą. Nasza pielgrzymka to kropla w wodzie w porównaniu z ilością pielgrzymów w Rosji. Czy można wyobrazić pielgrzymkę do sanktuariów centralnej Rosji, która swój początek bierze we Władywostoku. A była taka w ubiegłym roku. Nasza choć skromna, ale dała możliwość obcowania z niezliczoną ilością świętych ikon i relikwii, umożliwiła udział w niezwykłych nabożeństwach, wzbogaciła naszą wiarę, a wątpiących przekonała, że tylko prawosławie zasługuje na miano jedynego, nie skażonego przez czas i ludzi wyznania. A święci ojcowie mówili, że prawosławie to jedyna szansa na zbawienie. Deklaracje więc Watykanu o zbawieniu w katolicyzmie niestety bledną w konfrontacji z jedyną Świętą Apostolską Cerkwią Prawosławną. 
 
I na zakończenie jeszcze jedna istotna refleksja. Wiadomo, że naród polski należy do wielkiej rodziny narodów słowiańskich, zamieszkujących pół Europy. Przed tysiącem lat, gdy narody te przyjmowały chrześcijaństwo, z misją chrystianizacji na tych terenach pojawili wielcy święci greccy Cyryl i Metody, zwani oświecicielami Słowian. To oni stworzyli dla narodów słowiańskich alfabet i przetłumaczyli na język słowiański Pismo Święte i księgi liturgiczne. Na bazie tego języka powstały narodowe języki poszczególnych narodów słowiańskich. W ślad za tym narody te przyjęły ze Wschodu wiarę chrześcijańską, a więc prawosławie. Tak uczyniła Ruś, Bułgaria, Serbia, a nawet nie słowiańska Rumunia. Święci misjonarze dotarli również i do naszych terenów. Powstały tu już liczące się skupiska wyznawców prawosławia. Nawet Mieszko I przyjął chrzest w tym wyznaniu. Do dziś na zamku w Lublinie czy na Wawelu istnieją kaplice wykonane w stylu prawosławnym. Stało się jednak inaczej. Obce siły, szczególnie katoliccy biskupi Niemiec na czele ze św. Wojciechem zawróciły bieg historii i nasadzili w słowiańskim narodzie polskim katolicyzm. A wiadomo co może uczynić z narodem wiara. Mówi się, że wyznawana wiara może kształtować światopoglądy, łagodzić obyczaje, uszlachetniać narody. Historia dowodzi, że to wszystko dokonywało się w narodach prawosławnych. Niestety nie obserwuje się tych pozytywnych zjawisk w katolicyzmie. Zobaczmy co uczynił katolicyzm z narodu słowiańskiego w Chorwacji. Stali się śmiertelnymi wrogami prawosławnych Serbów, których wymordowali ponad 750 tysięcy.  Katolicki Zachód kształtuje bowiem twarde, prawnicze postawy starożytnego Rzymu. Najważniejsza jest forma. Nie zaprzestał również Zachód dawnych tendencji rzymian, a więc podboju innych narodów. Początkowo były to, lansowane przez Watykan, wyprawy krzyżowe, następnie zmienił się nieco kierunek, jednak dążenie do podboju Wschodu pozostało. Polska więc znalazła się w kręgu tzw. cywilizacji Zachodu, dzisiaj niemal całkowicie laickiej. Smutna to perspektywa i żaden powód do dumy.
 
To tu, na Zachodzie,  rodzą się rzeczy i zjawiska przepowiedziane w Apokalipsie, a dotyczące czasów ostatecznych. Jest to m.in. powszechne znakowanie niemal wszystkich towarów symbolem antychrysta - cyfrą 666, (niebawem będzie to dotyczyło również ludzi), powszechna laicyzacja, koncentracja władzy światowej itp.  Zjawiska te niestety przyjmowane są przez społeczeństwa jak coś normalnego, jako cecha czasów w których żyjemy. Jeszcze 100 lat temu znany rosyjski pisarz Dostojewski mówił, że Europa to wielkie cmentarzysko chrześcijaństwa.  Dzis widzimy, że były to słowa prorocze.

 
Kategoria: Relacje międzywyznaniowe | Dodał: pielgrzym (2009-08-31)
Odsłon: 2200